wtorek, 29 stycznia 2013

YOU  WANT  ME  TO  CHANGE


SIERGIEJ  IWANOWICZ  FIODOROW
niezrozumiały wyrzutek || rosyjski emigrant

Rosyjska Tuła nie jest wielkim miastem, nie posiada tysiąca rodzajów multipleksów, nie jest też otoczona wielkim, groźnym lasem ani przyjaznym kompleksem zieleni, a mimo to posiadła magiczny dar przyciągania  do siebie ludzi co najmniej osobliwych i niezrozumiałych. Tuła po wielu latach stała się domem społecznych wyrzutków, outsiderów, tworów wyalienowanych z własnej winy i ich dzieci, niczego jeszcze nie świadomych przyszłych aspołecznych emigrantów-ignorantów. Tuła była domem Siergieja Iwanowicza Fiodrowa i jego pokręconej rodziny od przeszło dziesięciu lat, gdy nagle doszczętnie i bez żadnej zapowiedzi strawił ją pożar.
Miałem chyba dziesięć, może jedenaście lat, kiedy Tuła stanęła w płomieniach. To był lipiec, gorący i parny. Ledwie zdążyłem zasnąć, gdy nagle, w dziwnym pośpiechu, rodzice zaczęli nas budzić. Jeśli wierzyłbym ślepo zegarowi wiszącemu na ścianie, powiedziałbym że jest środek nocy, ja jednak bardziej ufałem własnym oczom, aniżeli złowieszczemu tykaniu, a te za oknem widziały wschodzący świt. Osmalona szyba w tamtej chwili nie przyciągała należycie mojej uwagi, bardziej skupiony byłem na poleceniach matki niż próbie zrozumienia co się właściwie dzieje. Zaspany nieudolnie próbowałem się ubrać, ale nawet na to nie starczało nam czasu. Któreś z rodziców mocno złapało mnie za dłoń i siłą zaczęło ciągnąć do wyjścia, zupełnie nie zwracając uwagi na moje krzyki i wszelkiego rodzaju protesty. Po kilku długich minutach znaleźliśmy się na dworze. Ogień właśnie pożerał moją sypialnie, rozbijał szkło, wyrzucał na ulicę drobne rzeczy i popiół. Uścisk dłoni przybrał na sile, siostra niezgrabnie zarzuciła mi rękę na plecy. Chyba dopiero wtedy zrozumieliśmy, że nasz dom przestał istnieć i odtąd możemy polegać tylko na sobie.
Woda ze strażackich węży lała się całą noc, potem nawet niebo zaczęło płakać nad ich losem i choć Siergiej nie uronił ani jednej łzy, towarzyszył mu niewyobrażalny smutek i pustka. Fiodorowie nie chcieli by te uczucia stanowiły o przyszłości ich dzieci; pogrzebali swoją przeszłość w jałowej, rosyjskiej ziemi i wybrali dla swoich potomków inną ojczyznę - deszczową Anglię. Nie pomyśleli tylko, że kraj z tak przygnębiającą pogodą będzie sprzyjał pielęgnacji przykrych, bolesnych wspomnień.
Deszcz niósł ukojenie, a zarazem rodził wiele niezrozumiałych pytań. Dawał nadzieję na lepsze jutro i nie pozwalał zapomnieć o wczoraj. Anglia nie była domem, nie moim, a jednak nauczyłem się udawać, że przebywanie w niej sprawia mi radość. Tęskniłem za Tułą, niewielkim domem i przytulnym poddaszem, choć obecna kamienica zdawała się być przestronniejsza i bardziej przystosowana do naszych potrzeb. Nienawidziłem funkcjonalności Bath, nienawidziłem angielskiego, nowej szkoły, tutejszych ludzi i ich akcentu. Moje serce biło dla Rosji, wyrywało się do niej każdego dnia, choć wtedy jeszcze nie zdawałem sobie z tego sprawy. Szukałem wybawienia, chciałem oderwać się od rzeczywistości, zacząłem żyć marzeniami. I wtedy pojawiła się magia. 
List z Hogwartu był rzeczą przedziwną. Wprowadził zamęt pomiędzy zgodną dotąd rodzinę i podzielił ją na dwie, całkiem odmienne, części. Iwanowi, prostoliniowemu chłopu, coś takiego w głowie się po prostu nie mieściło. Był oburzony, twierdził że rodzina padła ofiarą jakiegoś okropnego żartu, bo przecież Anglicy nie lubią przyjezdnych. Jego żona, Lizawieta, zdawała się być nadzwyczaj opanowana. Nie zaskoczyła ją ani reakcja męża, ani mała płomykówka, która przyniosła list. Po miesiącu została ze sfatygowaną różdżką, mieszkaniem, dwójką dzieci i papierami rozwodowymi na stole.
Doskonale pamiętam, kiedy pierwszy raz zobaczyłem zamek przemierzając jezioro łódką.  Był ogromny, przytłaczający, straszny na pierwszy rzut oka, a jednak miał w sobie coś znajomego, magicznego właśnie, co tak kochałem w Tule. Byłem tak oszołomiony tym odkryciem, że nie zwracałem na nic większej uwagi. Kiedy wyczytano moje nazwisko nie odczuwałem strachu, moje myśli zaprzątał niemy triumf, w końcu odnalazłem swój dom. Nie słyszałem nawet co w tamtym momencie wykrzyczała Tiara, po prostu podszedłem do stołu, który najgłośniej wiwatował. Dopiero na drugi dzień zdałem sobie sprawę, że stałem się Gryfonem.
Siergiej zaczął żyć marzeniami, zamykać się w sobie. Nikt nie znał jego historii, nikt go nie rozumiał, nikt nie próbował poznać. Zaczął dużo czytać, uczyć się, chłonął magię niczym gąbka, a potem na jej wzór chciał się zmieniać i dostosowywać, jakby ktoś odgórnie nakazywał mu liczne przemiany. Miał różne oblicza, jedne lepsze, drugie gorsze, lecz każde na swój sposób prawdziwe. Każdego ranka przywdziewał inną maskę i wychodził na szkolny korytarz gotów na każdą ewentualność. Czasem żył na krawędzi, czasem był przesadnie ostrożny, nigdy nie ujawniał co nim kieruje, gdy zmienia kolejne maski.
Nie wolno się przyzwyczajać. Strach boli, ludzie bolą, myśli bolą. Wszystko boli. Nikt nie chce poznać prawdy, więc jej nie zna. Przesadna ostrożność nigdy nie zawadzi. Lubię udawać. Szukam siebie. Nie ma litości. Winny musi ponieść karę. Pozory mylą. Emigrant też człowiek. Inny nie znaczy gorszy. Słowa ranią. Tęsknota zabija.

26 komentarzy:

  1. [W końcu w końcu w końcu w końcu. To teraz mogę spokojnie czytać]

    OdpowiedzUsuń
  2. [moje miłości, które pewnie mnie znienawidzi i do wątku nie dojście, heeeeeeeej <3]
    - savcia.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Dobra przeczytałam, kocham go no]

    OdpowiedzUsuń
  4. [O matko, jak ja wielbię takie karty, postacie i wszystko!
    Ale wyłapałam błąd - "Zaczął dużo czytać, uczuć się, chłonął magię niczym gąbka", miało być chyba 'uczyć', hm?
    Niemniej proponuję wątek z moją Blake.]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ale nie myśl sobie, że Woody zostanie dla Ciebie gejem. Co to to nie]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Karta mi się podoba, nawet bardzo, ale w Rosji nie ma takiej instytucji jak drugie imię. W zamian tego występuje otczestwo ;)]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Taki mam plan, ale zanim zrobię postać to Siergiej zostanie przez fanki wyruchany milion razy]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Ja go kocham, okej? Okej.]

    Imogen

    OdpowiedzUsuń
  9. [Od siebie powiem, że Siergiej Iwanowicz brzmi lepiej niż Ilja Iwanowicz :D Ale postaćka fajna, chętnie bym powątkowała, jak tylko znajdę chwilę czasu i na coś wpadnę ;)]

    OdpowiedzUsuń
  10. [Oboje pochodzą z rozbitych rodzin, a wnioskuję, że Siergiej do lgnących do ludzi nie należy. Dogadaliby się więc z Blake.
    A na wątek mam taki pomysł, że w bibliotece sięgnęliby po jedną książkę i tu wymiana argumentów, dlaczego druga osoba powinna ustąpić. Teraz nic lepszego nie wymyślę ._.]

    OdpowiedzUsuń
  11. [No niby powinny, ale to jedyna rzecz, w której się Blake nie wpasowała w Hufflepuff - nie sika w gacie w z byle powodu :D Ale ogólnie to całkiem przyjemne z niej stworzonko.]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Ale żeby nie było - to nie jest jakaś super duper buntowniczka, taka co 'idzie i wszyscy na nią paczyli' :__;
    To co, pomysł z książką odpowiada, czy myślimy dalej?]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Oj, brzmi jak 'z braku laku i to dobre'.]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Chyba, że go jakoś rozwiniemy, bo sama awantura o książkę jest raczej słabym pomysłem i szybko się skończy.
    Blake już tak ma, że jak widzi wyględnego chłopaczka, to mu się przygląda. Nie obsesyjnie, po prostu sobie zerka, ot tak, jak to większość dziewczyn w jej wieku. A jakby zrobić tak, że przypadkiem jako zakładki do książki użyła karteczki wypisanej różnymi imionami, w tym i Siergieja, zapomni ją wyjąć i w podskokach wróci do biblioteki, dokładnie w momencie, kiedy Gryfuś zechce po ów książkę sięgnąć? Może brzmi dennie, ale taki epicki skok po zachowanie twarzy w wykonaniu Blake może być całkiem ciekawy.]

    OdpowiedzUsuń
  15. [Rozumiem, że mam zacząć? ;___; Oh, no.]

    OdpowiedzUsuń
  16. [Nawet jak ładnie poproszę? :< Ostatnio ciągle zaczynam :<]

    OdpowiedzUsuń
  17. [A do której jesteś? Bo najwcześniej za 40 min bym coś skleciła.]

    OdpowiedzUsuń
  18. 'Encyklopedia mugoli' była naprawdę fascynującą pozycją, której Blake nie traktowała tylko i wyłącznie jako pomoc naukową do coraz trudniejszych prac domowych z mugoloznawstwa. Wydawać by się mogło, że wychowując się wśród niemagicznych ludzi w małym palcu ma wszystko co ich dotyczy; niestety prawda była inna i nierzadko dziewczyna musiała sobie pomagać takimi właśnie ciężkimi księgami, których wyniesienie z biblioteki było naprawdę nie lada wyzwaniem.
    Trud się opłacał, gdyż poważnie traktowane pojęcia w oczach mugola z krwi i kości wydawały się naprawdę zabawne. 'Gumowa kaczka - najczęściej znajduje się w mugolskich łazienkach, ale nie stwierdzono dokładnie, do czego tak naprawdę służy; ściśnięta wydaje charakterystyczny dźwięk' lub 'Koszykówka - dziedzina sportu polegająca na wrzuceniu mugolskiego odpowiednika kafla do obręczy z siatką; dyscyplina podobna do quidditcha, tylko bramki są poziome, gra się bez mioteł, co zapewne bardzo utrudnia zdobycie punktu.' Blake potrafiła do późnej nocy przeglądać te strony i parskać w kołdrę, czasem tylko budząc współlokatorki. A gdy miała dosyć, osobliwa karteczka lądowała między kartkami.
    No właśnie, ta pseudozakładką przysporzyła jej kiedyś poważnych kłopotów. Może gdyby była typowa, jakiś kartonik z frędzelkiem albo sznureczek przyszyty do okładki, ale nie - tutaj był to skrawek pergaminu zapisany imionami wszystkich chłopców, na których Carter uwielbiała wręcz zerkać. Michael, Sid, Oscar, Siergiej, Anthony, Syriusz, serce, serce, bazgroł, a to wszystko w kompletnym chaosie. Co poradzić, było to dziewczę głęboko wierzące, że im intensywniej wpatruje się w dane plecy, tym magiczna moc zadziała mocniej i któryś zwróci na nią uwagę, ale trzeźwa część jej zapatrzonego umysłu pukała się w czoło, że jest tylko Puchonką, czyli w hierarchii szkoły jest na samym brudnym dnie. Po dojściu do tego wniosku zwykle wzdychała ciężko i przewracała się na drugi bok.
    Ale do rzeczy. Nawet opasłe tomisko się kiedyś kończy i trzeba było je odnieść na miejsce, aby umożliwić zdobywanie wiedzy innym wygłodniałym uczniom! Znów się dziewczę namęczyło, ale gdy wreszcie dotachało Encyklopedię na miejsce, otrzepało rączki i wielce zadowolone skierowało się spowrotem do pokoju wspólnego.
    A przynajmniej chciało. Gdzieś w połowie drogi zorientowała się, że najbardziej obciachowa rzecz świata ZOSTAŁA W KSIĄŻCE. Pal sześć, jak bibliotekarka ją znajdzie i wywali, opinia starej panny się po szkole nie rozniesie, ale jak padnie na jakąś wredną zołzę? Albo któregoś z nich? Biegiem zawróciła, w bibliotece znacznie zwolniła, a już w ogóle stanęła jak wryta, kiedy dostrzegła Siergieja z tamtą księgą. Chyba chciał ją czytać, może już zaczął, a może właśnie pokładał się ze śmiechu? Nie no, wyglądał całkiem spokojnie.
    Chrząknęła i podeszła do Gryfona, chcąc wyglądać całkowicie normalnie. Postukała go w ramię, a gdy zwrócił nań uwagę, jeszcze pomachała jak przygłup.
    - Czeeść. Słuchaj, nie znalazłeś może takiej karteczki? Takiej, takiej... Malutkiej, nic nieważnej? - Próbowała kciukiem i palcem wskazującym pokazać, jak mikroskopijny skrawek to był, jednocześnie znów gapiąc się na chłopaka, którego z tej odległości przyszło jej podziwiać po raz pierwszy. Och, ona biedna, dlaczego nie umiała być tą powalającą panną, którą każdy lubi, tylko wypłoszem wylewającym uwielbienie na zasyfiały pergamin?...

    [Nie czytałam drugi raz, bo jestem leń, ale mam nadzieję, że jest ok.]

    OdpowiedzUsuń
  19. [To go kocham. Całym sercem, zdjęcie też. <3
    I róbmy wątka. Oczywiście. Róbmy. Ale pomysłów jakichś powalających nie mam, ja tu chyba egzystuję tylko po to, żeby zaczynać. ._.
    Dobra, nie oszukujmy się, oprócz banalnego wpadania na siebie na korytarzu (ja oryginalna) nie mam nic.

    Imogen

    OdpowiedzUsuń
  20. [Cóż... Nie mogę znaleźć jakoś lepszych zdjęć -.- Może poszukam w ferie, bo na razie to i czasu nie ma, i mi się nie chce po prostu. Pytanie jednak - jest może ochota na wątek z Minnie?]
    Minnie Sunderland

    OdpowiedzUsuń
  21. [No to ja chętna do zaczęcia jestem o każdej porze dnia i nocy (chyba, że wzywają mnie siły wyższe, tj. szkoła lub łóżko). Potrzebne tylko jakieś drobne chociaż sugestie ^^]
    Minnie Sunderland

    OdpowiedzUsuń
  22. [A no w sumie czemu nie...? Daj mi chwilkę, zaraz coś wyskrobię.]

    OdpowiedzUsuń
  23. Normalni ludzie w sobotnie poranki śpią. Normalnie ludzie nie zrywają się o świecie. Normalni ludzie nie trzymając kota, który każdego tygodnia budzi biednego człowieka jeszcze przed szóstą raną głośnym miauczeniem i trącaniem łapą twarzy. Cóż... W takim razie Minnie wcale nie jest normalna, a Napoleona po prostu kochała i nie miałaby serca tak po prostu się go pozbyć. Nawet jeżeli był denerwujący i czasem doprowadzał ją do szału każdej soboty.
    I choć już dawno się obudziła i siedziała na swoim łóżku, to ten głupi kot nadal miauczał i to coraz głośniej. Bojąc się, że pupil obudzi jej współlokatorki, ubrała się ciepło, narzuciła na ramiona kurtkę, po czym otuliła się dwoma ciepłymi szalikami i zabrała Napoleona na błonia. Tam przynajmniej nie mógł swym miauczeniem nikogo obudzić.
    Dzień był chłodny i wietrzny, a w dodatku z nieba spadały drobne płatki śniegu, które osiadły na jej ramionach i włosach. Nie miała zamiaru zbyt długo przebywać na świeżym powietrzu. Obejdzie raz dookoła błonia i wraca do zamku, nie zwracając już najmniejszej uwagi na Napoleona, który w tej chwili szedł koło niej z dumnie uniesioną głową i wciąż głośno i donośnie miauczał. Minnie naprawdę chciało się śmiać. Czasem po prostu nie rozumiała tego swojego kota.
    Gdzieś w oddali zamajaczyła jej czyjaś sylwetka, a że nagle wydała się jej dziwnie znajoma, to tylko skinęła głową na Napoleona i ruszyła w kierunku nieznajomego, przechadzającego się brzegiem jeziora.

    OdpowiedzUsuń
  24. Gdyby wysiliła mózgownicę i dokopała się do tamtych zakamarków pamięci, pewnie znalazłaby jakąś klatkę z pierwszej lekcji mugoloznawstwa. Ale ze Blake z reguły była leniem i przeszłość zostawiała za sobą (jakże poważnie to brzmi wobec takiej błahostki!), darujmy sobie temat tego, czy dostała lanie, czy nie. Pewnie tak, Puchoni z góry mieli przesrane u Ślizgonów, więc tym bardziej wracanie do tamtych niemiłych chwil nie ma absolutnie żadnego sensu.
    Nie żeby teraz było przyjemniej, kiedy Gryfiak z tym głupim uśmieszkiem przyprawiał ją i o palpitacje serca swoją aparycją, i o wściekłość przez swoje impertynenckie zachowanie. Jako ktoś z lwem przyszytym do szaty powinien grzecznie pokiwać głową i oddać jej zgubę, co najwyżej rzucić jakiś mało zabawny żart, jak to w Gryffindorze. Ale nie, Ruskowi zebrało się na złośliwości i kiedy biedna Blake sięgała z nadzieją po przeklętą zakładkę, ten cofnął dłoń. Brakowało szyderczego śmiechu albo od razu środkowego palca.
    - Ta? A od kiedy Gryfoni szczycą się interesownością? - Uniosła zdziwiona brwi, a jej usta wygiął odrobinkę pogardliwy uśmieszek. Tu nasuwało się drugie pytanie, 'A od kiedy Puchoni są w stanie zareagować?'. Cóż, Carter jakoś tak miała, że niezbyt wpasowała się w przerażone na widok (tu wstaw cokolwiek) towarzystwo, a że przy okazji lubiła słowne potyczki... Nie mogła mu darować, zwłaszcza, że miał coś, na czym jej bardzo zależało i najwyraźniej nie zamierzał oddać.
    - Oddasz mi to, ja sobie pójdę i po kłopocie. Może mam prosić o coś, co jest oczywiste ze zwykłej przyzwoitości? - Prychnęła i skrzyżowała ramiona na piersiach. A raczej tam, gdzie powinny być.
    Ten człowiek ją irytował. Mógł nie mówić nic, ale samym tym, że nie oddał jej papierka od razu miała ochotę tupać jak mała dziewczynka i nazwać go dupkiem. Chociaż i tak nie było źle, póki nie znał treści bazgrołów w środku zawiniątka. Zawsze istniała szansa, że albo okaże się nie tak głupi, albo jej nie rozczyta i nie pozna swojego imienia. Aż zazgrzytała zębami, gdy sobie pomyślała o tym upokorzeniu, bo Blake bardzo nie lubiła gdy ktoś wiedział, co siedzi w jej głowie.

    OdpowiedzUsuń
  25. [Darcie kotów i wieszanie na hakach to chyba nie, Imidżyn co najwyżej by je mogła drzeć ze Ślizgonami. No, chyba, że Siergiej by jej nieźle za skórę zaszedł, wtedy by pasowało.
    Chyba preferuję coś sympatycznego, o.]

    Imogen

    OdpowiedzUsuń