wtorek, 1 stycznia 2013

III.



„Właściwie to jest dość przeciętną uczennica jak na Krukonkę, a na jej miejsce w drużynie Quidditcha pewnie znalazłoby się kilku lepszych. Ponoć grywa na wiolonczeli, jednak nigdy nie byłem tego świadkiem. Ponoć nieźle gotuje, ma to za mamą kucharką, jednak również nie dane było mi spróbowania jej potraw. Ponoć zaproponowano jej odznakę prefekta, jednak ją odrzuciła (w sumie w podobne plotki nie chciałbym wierzyć, zwłaszcza że ona nie zajmuje stanowiska w sprawie). Ponoć też jest przesądna, ale kto ją tam wie...
Gdzieś przemyka, mija Ciebie na korytarzu i istnieją marne szanse na to, że ją zauważysz, bo nie wyróżnia się niczym szczególnym z tłumu. Dość wysoka jak na kobietę, przy tym jednak jej drobna postawa odejmuje jej kilka centymetrów i dopiero, kiedy stanie z tobą twarzą w twarz zdajesz sobie sprawę z jej wzrostu. Zazwyczaj niedbale spięte w koka włosy o kasztanowym odcieniu, miodowe oczy, dość mocno zarysowane kości policzkowe. Cienkie, mało ponętne usta, zadarty nos i kilka piegów, nigdy nie udało mi się naliczyć ich ilości, chociaż kilkakrotnie próbowałem. Kilka siniaków i zadrapań na przedramionach i kolanach, świadczących o wałęsaniu się nocami po krzakach, nie wiadomo w jakim celu, dwa pieprzyki na wewnętrznej stronie nadgarstka, które przywodzą na myśl ślady po ugryzieniu wampira.
Usposobienie ni to wesołe, ni to introwertyczne, zależne od nastroju i tego, którą nogą wstała z łóżka. Kiedy trzeba pomocna, kiedy potrzebuje zamknięta w sobie, zdecydowanie szczędząca słów. Jak kot chodząca własnymi ścieżkami, nie będąca jednak wybitną samotniczką, niejednokrotnie szukającą towarzystwa. Dość lubiana, nie posiadająca żadnych wrogów, ale także nie mająca bliskich przyjaciół. Szara myszka, której nie chcesz poznać, ale kiedy tak się stanie to nie wypuścisz ją ze swoich rąk.
Można jednak zakochać się w jej uśmiechu, przyznaję to dość niechętnie...”

- Sebastian McGraft, VII klasa, Krukon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz