wtorek, 22 stycznia 2013

Ja jestem Kameleon, igraszka chwili, straszne moralne nic!




Tumblr_lwnch3xn5l1r0v1xlo1_500_large


 Rosier był martwy zanim Bartemiusz Crouch Senior czołowy lekarz orzekający zgon nie powiedział tego na głos. Niedosłownie, jeszcze wtedy niedosłownie, ale przysięgam na Tego, który Przechadza się za Rzędami, że zdawał się być tylko wesołą fotografią na płycie nagrobnej z własnym nazwiskiem. Nie do końca wydawał się taki przynajmniej, kiedy obaj poszliśmy do szkoły magii i czarodziejstwa wyrywając się z przygnębiającego Londynu. Był jednym z tych moich znajomych, których tak naprawdę nigdy nie lubiłem, bo skupiali na sobie całą uwagę w towarzystwie. Nawet moją. Był osobą, która łaknęła zdecydowanie za dużo komplementów i czuć na sobie wzrok podziwu, gdy mówił czego nie dokonał, lub co zamierza zrobić. Wiadomo czyim potomkiem był, ale ja nic nigdy nie powiedziałem. Dlaczego miałbym? Wszyscy wiedzieli, niektórzy nawet zgrzytali zębami ze strachu, bo taki wydawał się władczy gdy słuchało się o jego znaczeniu w grupie od osoby trzeciej. Nie miałem z nim zatargów, bo tolerowałem jego skrzywienia, które wówczas podziwiałem klasyfikując błędnie jako zupełnie pozytywną inność. Wyróżniał się sposobem bycia. Niby gadał jak najęty, nic z tego nie wynikało i dalej opowiadał. Lubił opowiadać, lać wodę, którą z jego ust spijał motłoch. Zdawał się taki zimny, pusty w środku, jakby tam nie było nic już oprócz kołaczącego się echa człowieka. Jakby zastygł w żarcie na końcu języka i już nigdy nic z siebie nie wydobył. Jak wisielec targany ostatnimi wstrząsami. Było w tym coś co mnie urzekło w jakiś chory, niezrozumiały sposób. Kiedyś spytałem "Rosier, jaki ty jesteś tak naprawdę?". Odpowiedział "mnie tak naprawdę nie ma". Oboje byliśmy pijani, rozmawialiśmy o poważnych rzeczach, a on roześmiał się pozując na wesołego. Smutek jaki mnie ogarnął dnia drugiego po przypomnieniu sobie tego nie pozwolił mi usnąć o normalnej godzinie. Dopiero teraz, patrząc na to z perspektywy lat muszę przyznać, że nie znałem go za dobrze. Nikt go nie znał; była to tajemnicza postać, skupiona wbrew miłym pozorom na tym, co chce robić po ukończeniu edukacji; warto wspomnieć, że był raczej miernym uczniem, na pewno nie lepszym ode mnie. Pewnie starałbym się mu swoimi ocenami nie psuć samopoczucia, ale lubiłem tą iluzję górowania nad nim. Nigdy tak naprawdę nie uważał na lekcjach; potrafię z przykrością powiedzieć, że nigdy nie doceniał kunsztu który zadawali sobie profesorowie nauczając nas przedmiotów. Przynajmniej nie tak jak ja to robiłem, a jak wtedy byłem przekonany o jego zazdrości względem mądrzejszego znajomego. Chodził, przepełniony goryczą do osoby poza moim zasięgiem i z żalem do świata w jakim nam obu przyszło żyć. Po głowie zwykle krążyło mu wiele myśli, niektórymi nawet dzielił się z garstką osób, ale na pewno nie przejmował się tłumem, któremu potrafił wcisnąć każdy fałsz bez okrutnego słowotoku zdradzającego zasadzkę. W sumie nie było dnia żeby Rosier nie kłamał; pewnie nie zauważałem jego obłudy i pewnie dlatego kiedy obaj wyszliśmy z Hogwartu na dobre musiałem przenieść się na jakiś czas do Świętego Munga. Czułem się jakbym zatracił w sobie poczucie realizmu otaczającego przecież nas obu świata. On nie gubił się we własnej fałszywości i myślę, że niecelowo doprowadził mnie do stanu, w którym się znajdowałem, gdy nasze drogi rozeszły się(do czasu nieprzyjemnego spotkania na Nokturnie) , ale zrobił to i nie było mu przykro, gdy zobaczył starego kolegę z ławki po latach. Mogę przypuszczać, że od małego był taki inny. Ze strony matki podobno spokrewniony z Blackami, coś takiego się usłyszało i już wiedziało się jakiego typa można zastać. Jednak on zdawał się być zupełnym przeciwieństwem członka tej rodziny; wydawał się być drugim Syriuszem, tylko mu imienia wziętego z gwiazdozbioru brakowało. Zabawny, wręcz czarujący i przy tym manipulujący wszystkimi jak mu się podobało. Niektórzy nie dawali się nabrać i zostawali odesłani z kwitkiem. Niektórym udawało się do niego dotrzeć poprzez szacunek, którym obdarzał wybrańców wybranych w selekcji, którą z kolei przeprowadzał na zasadzie "jak ja- nie jak ja". Postrzegano go jako mało ambitnego, zabawowego lekkoducha, który do Domu Węża trafił przypadkiem, przez czystość krwi i naznaczony tradycją swojej rodziny. Otaczał się raczej naiwnymi rówieśnikami albo mną właśnie; ja sam nie byłem tak całkiem naiwny, ale zapatrzony w niego na pewno - przyznaję to z goryczą ściskającą gardło. Jak tak na to spojrzeć, byłem mu najbliższy. Może nie byłem mu bratnią duszą, dobrym kumplem chociaż, ale on nie miewał takich odchyleń od swojej normy. Jakby ktoś go kiedyś przekonał, że nie zasługuje na taką przyjemność, by dzielić życie z kimś oprócz siebie i narzuconych marzeń. Przerażał mnie tym jak mówiłem dokładnie to co chciał usłyszeć. Teraz zauważam każdy przeszły gest i spojrzenie, które rzucał na szkolnym korytarzu, niekoniecznie w moim kierunku; nienawidził brudnokrwistych prawie tak samo jak tego, czym kazano mu się stać. Wiecznym nagabywaniem sprawił, że i ja podzieliłem jego nienawiść. Wczas domyśliłem się jak toksyczny jest ten jasnowłosy, diabelny potomek. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby szkoła nie skończyła się po siedmiu latach. Co stałoby się ze mną? Oszalałbym gorzej niż oszalałem. Uciekłbym. Zabił. Się. Nie wiem. Jednak nie byłem mu najbliższy, po prostu chciałem poczuć się przy nim wyjątkowy. Nie umiem i nie umiałem na tamten czas doszukać się w nim dobroci, jednak żywiłem jakąś tam sympatię wobec niego.

Do człowieka, który robił wielkie, straszne rzeczy.

Straszne.

Ale wielkie.


Tumblr_lxdi0ofrdi1qdvzdeo1_500_large

" — Ha — mówiła znowu — cóż nie jest dwoistém na świecie? Przejechałam wzdłuż i wszerz cały prawie świat oświecony, widziałam wiele rzeczy i znałam wielu ludzi, a wszystko było dwoiste i wszyscy byli dwoiści. Za każdém szczęściem kryje się niedola, bogactwo podszyte bywa nędzą moralną, piękne słowa kryją brzydkie myśli, pod uśmiechnętemi maskami, są zapłakane twarze. Człowiek jedną ręką dopełnia dobrego czynu, drugą występku"



EVAN ROSIER (ETYMOLOGIA: ROSIER;Z FRANCUSKIEGO KRZEW RÓŻANY)
STYCZEŃ 1960r.
NIE POTRAFI WYCZAROWAĆ PATRONUSA
NIE WIADOMO CZEGO SIĘ BOI
DĄB, 13, ŁUSKA OGNIOMIOTA KATALOŃSKIEGO
PODOBNO IDEALNA NA OPCM




[Wątek dla każdego kto to przeczyta! Przepraszam za dramatyzm, cześć]

9 komentarzy:

  1. [przeczytałam, nie za bardzo zrozumiałam co prawda, ale to tylko moja wina. przez pisanie przygnębiającego, wrześniowego wątku sama wpadłam w jesienną chandrę. w styczniu. eh. to co? ten sam rocznik, walnijmy jakąś relację]

    Alecto

    OdpowiedzUsuń
  2. [Och, ale fajnie napisana karta *_* Ja chcę wątek z Rosierem! Jakieś pomysły? :D]

    Saga

    OdpowiedzUsuń
  3. [nie wiem czy mnie oczko i pamięć nie myli, ale widzę tu słowa Ollivandera, czyż nie? ;)
    w ogóle bardzo nisko się kłaniam i witam ;) i obiecałaś wątek! więc się upominam ;D]

    OdpowiedzUsuń
  4. [O, ciekawy pomysł, jestem za ;) I tak, jestem jedną z tych osób. Aczkolwiek chyba troszeczkę poczekasz, bo wciąż męczę się nad polskim i nie wiem czy dzisiaj wyrobię. Jak nie, jutro zacznę ;)]

    Saga

    OdpowiedzUsuń
  5. [wiesz, Alecto nie jest takim typem, dopóki żadna szlama nie wejdzie jej w drogę, nie zwróci na nią uwagi. po co ma się przejmować czymś gorszym od siebie? a poza tym nie dręczy słabszych, nie znajduje w tym żadnej rozrywki. ale z innej beczki to mogą się lubić. znać z dzieciństwa czy coś. albo dla Rosiera Alecto będzie po prostu młodszą siostrą kumpla, na prawdę nie wiem. dwuosobowa imprezka, wajsy, szlaban, albo mogą się dziwacznym zbiegiem okoliczności znaleźć razem w zakazanym albo w hogsmeade...?]

    Alecto

    OdpowiedzUsuń
  6. [Czyli jednak pamięć mam tęgą <3 okej, w takim razie mogą spotkać się gdzieś na skraju zamku. Może tam gdzie są cieplarnie. Powiedzmy, że tym razem Emm okaże się złą duszką, która będzie "kradła" korzeń mandragory, by później sporządzić eliksir. może być?]

    OdpowiedzUsuń
  7. F L O R E N C E

    [Przykryłam. Aż przeproszę za to szczerze, bo karta świetna (co najmniej)... ;3]

    OdpowiedzUsuń
  8. F L O R E N C E

    [Ależ rozumiem, rozumiem :) Ja też do tego głowy już dzisiaj raczej nie mam, więc nawet nie proponowałam (a z reguły, jeśli piszę, zaczynam sama), toteż ewentualnie wpadłabym z czymś jutro w drodze wyjaśnienia -> jeśli oczywiście jest taka chęć]

    OdpowiedzUsuń
  9. [ JAKI CUDNY ROSIER! <33333
    tak. wiem. to tak wiele wnosi. :D]
    Aureole

    OdpowiedzUsuń