wtorek, 1 stycznia 2013

I.



„Zawsze była w opozycji do całego świata, chociaż sama chyba sobie nie zdawała z tego sprawy. Wrodzona potrzeba robienia tego, co uważa za słuszne niejednokrotnie kłóciła się z postawą całego społeczeństwa i pewnymi wartościami, które były w hierarchii ludzi ustawione wyżej niż inne. Można była ją prosić, można było ją błagać, można było jej grozić, zakazywać i nakazywać, jednak próba przekonania jej do niesłuszności jej racji była niczym walka z wiatrakami. W pewnym momencie przerodziło się to w ośli upór, ale taki niesłychanie głupi i nieprzyszłościowy, który zamiast pomagać w życiu rzucał jej pod nogi kolejne kłody.
Mimo wszystko jednak nie była problematycznym dzieckiem tylko takim o nieco skrzywionym postrzeganiu świata, do czego jednak z mężem szybko przywykliśmy. Ja przywykłam, on raczej ją zaczął ubóstwiać, stała się jego oczkiem w głowie i to na mnie spadła okrutna rola surowej matki. Mało brakowałoby, a rozpuściłby ją jak dziadowski bicz, dałby jej wszystko, o co tylko by poprosiła, co zresztą było nieco niesprawiedliwe względem reszty jego potomstwa, które na pewno teraz ma do niego o to żal – nie wspominają o tym, ale na pewno mają żal. Początkowo trudno przychodziło mi karanie ją za wszystkie wybryki, na które zezwalał jej ojciec i na pewno nieco była zmieszana rozkładem sił w domu. Małemu dziecku zresztą trudno zrozumieć kogo ma słuchać i jak reagować w sytuacji, kiedy ojciec zezwala, a matka zabrania.
Kiedyś była niezwykle ciekawa świata i wciskała zawsze nos w nieswoje sprawy, wraz z upływem czasu jednak jej to nieco minęło. Może wydoroślała, może dostała od życia po tyłku, kiedy przyszło jej się zmierzyć z niezadowoleniem reszty uczniów z powodu jej wścibstwa. Pamiętam jak biegała od ojca do brata, od jednego brata do drugiego, w końcu do mnie, zadając przy tym miliony pytań na które niejednokrotnie nie potrafiliśmy odpowiedzieć. Posiłkowaliśmy się wieloma tomami encyklopedii, składowaliśmy specjalistyczne gazety i książki, jednak czasami trudno było znaleźć odpowiedź na jej absurdalne pytania. Staraliśmy się, przecież dziecka nie można rozczarować, zwłaszcza w początkowych etapach życia, jednak czasami zastanawiam się czy wybrnęliśmy z tej sprawy z uniesionym czołem czy może jednak całkowicie polegliśmy.
To dobry człowiek. Wiem, że każda matka będzie zajadle broniła swojego dziecka, starając się nie zauważać jego wad, jednak w tym wypadku stwierdzenie, że jest dobrym człowiekiem nie mija się jakoś wybitnie z prawdą. Udało nam się, udało nam się wychować ją na dobrego człowieka, nieco zagubionego, nie wiedzącego co chce uczynić ze swoim życiem po zakończeniu edukacji, ale dobrego. Jestem dumna z całej mojej trójki. Mimo obaw i małżeństwa z mężczyzną o dwanaście lat starszym, mając samemu zaledwie siedemnaście na karku, podołałam roli matki. W tym momencie nie mogłabym być bardziej szczęśliwa, otoczona tymi wszystkimi kochanymi ludźmi...” 


- Adrianna Wildwood.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz