PROSPER TERRENCE HOWE
ur. 13.11.1953 | 24 lata | modrzew, 13 cali, popiół popielka | bogin: nieznany | patronus; lis | krew czysta | nowy nauczyciel transmutacji | uczy również latania na miotłach | absolwent Hogwartu z domu Slytherin | zapalony kibic quidditcha | prześladowca bibliotekarki | wiecznie zabiegany | wiecznie za*** w akcji
było.

Patykowaty, za wysoki jak na swój wiek, wiecznie zamyślony blondynek. Ot, tak właśnie Prosper prezentował się w dzieciństwie. Kiedy miał jedenaście lat i wyrwał się w końcu z rodzinnego domu, stanał przed Tiarą Przydziału, a ta skierowała go do Slytherinu. Nie było to dla niego niespodzianką. Niemal każdy z jego dziwacznej rodzinki przynależał do domu Węża. Ale on był inny. Owszem, posiadał cechy typowego Ślizgona. Zawsze był sprytny, zaradny, inteligentny. Jednak nigdy jakoś nie interesował się czystością krwi mieszkańców Hogwartu, czy w ogóle czyjąkolwiek. Fascynowało go za to życie poza Hogwartem i poza magicznymi uliczkami. Nigdy się do tego nikomu nie przyznał, aczkolwiek w tajemnicy wchłaniał jedną mugolską książkę po drugiej. I tak przez kilka lat aż stał się nastolatkiem.
Niemal każdy nastoletni Ślizgon jest taki sam - arogancki, zachłanny, złośliwy i czekający tylko na najmniejsze potknięcie wroga - czyt. przedstawicieli innych domów. Prosper wlepiał się w tło. Nie był taki, jak koledzy, ale potrafił zadbać o siebie - jakoś nikt nie próbował się do niego "dobrać". Każdy wiedział, że jest inteligentny i nie raz pokazał na co go stać. Poza tym, jak każdy uczeń - chodził na imprezy, pił, palił. Nie był więc całkowitym odludkiem. Był tylko nieco... inny od reszty.

Ale... cóż, odmienność jest znakiem rozpoznawczym rodziny Howe. Howe'owie od pokoleń wydawali na świat najróżniejszych dziwaków. Jest to chyba najmniej szanowana czystokrwista rodzina czarodziejóww Angli. Co jakiś czas któryś z członków rodziny Howe zdobywa fortunę na swoim dziwactwie. Co jakiś czas też ta fortuna szybko znika i Howe'owie są na powrót... spłukani.
jest.
Rodzina spłukana jest do dzisiaj. Tak samo Prosper, który jedynie cudem zdobył wykształcenie i zawód przy dosłownie zerowym wydatku. Pomógł mu nikt inny, jak profesor Dumbledore. Pro do końca życia będzie jego dłużnikiem.
Rozpoczął pracę pierwszego września tego roku. Uczniowie polubili go, ponieważ prowadzi o wiele luźniejsze lekcje niż profesor McGonagall. Część szkoły plotkuje nawet o tym, że jest tak samo jak wicedyrektorka animagiem. On ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza, co dodatkowo tworzy aurę tajemniczości wokół osoby nowego nauczyciela. Nowego, przystojnego, nauczyciela.
Howe jest wielkim kibicem quidditcha, choć oficjalnie nie kibicuje żadnej drużynie. Oficjalnie.
Ma bzika na punkcie kotów. Taak, to może dziwne, ale po prostu lubi te zwierzaki.
Część uczniów - jak i część nauczycieli - uważa, że "pan profesor Blondi" jest nieco... szturchnięty. Często zapomina ważnych notatek na swoje zajęcia, przez co połowa lekcji jest wolna. Wciąż gubi się we wschodniej części zamku, gdzie, jak twierdzi, wszystkie korytarze są cholernie do siebie podobne.
Lubi palić. Ot, czysto mugolski nałóg, który zapanował również w magicznym świecie. Ponoć zdarza mu się nawet palić w towarzystwie uczniów.
Lubi whisky. Często siedzi w swoim gabinecie z butelką whisky, którą męczy godzinami.
Cóż. Jest, jaki jest, ale większość go lubi. Na razie...



[Och, Happysad *_* I uroczy pan, muszę przyznać. Jakieś pomysły na watek/powiązania? :)]
OdpowiedzUsuńLove
[Czekaj, a ja mam pomysł *_* Może w ostatnie wakacje panna Heywood była z rodzinką gdzieś na mieście, gdzie i Pro się przypałętał. Oczywiście państwo Heywood wiedzieli, że jego rodzina jest spłukana, że jest osiem lat starszy od ich córeczki, ale nie mieli pojęcia, że naucza w Hogwarcie. Więc Love mogła to wykorzystać, zrobić im na złość i udawać, że to jej chłopak, oczywiście bez wiedzy i pozwolenia samego Pro. A teraz on mógłby udawać, że nic się nie stało, a Love może go z niewinnym uśmiechem na ustach męczyć :) Co ty na to?]
OdpowiedzUsuńLove
[ hmmm. nic mi konkretnego do główki nie wpada :C bo on sobie ze szkoły odszedł jak ona przyszła, a jakby było inaczej to mógł kiedyś się z biednej, małej szlamy naśmiewać.
OdpowiedzUsuńale to nic. coś się wymyśli innego.
Jest nauczycielem. Toż dopiero odkrycie!
kurde, nie wiem. :c można założyć, że ona nie ma z nim lekcji, tylko z McGonagall, więc go nie zna, a on znajduje jej kota, w sensie Sokratesa, który jej zwiał. I NIE WIEM! nie umiem wymyślać :C]
Evans
[O, tym lepiej nawet! :)]
OdpowiedzUsuńLove podobno należała do tych inteligentnych. Tylko co z tego, skoro nawet nie miała ochoty tej swojej inteligencji wykorzystać? Była zbyt leniwa i za mało ambitna, aby ciężko pracować na wybitne oceny, które były wymagane przez jej rodziców. A jak wiadomo, panna Heywood nigdy nie robiła tego, o co ta dwójka ją prosiła. Już od małego starała się im robić na złość. I tak już pozostało, co poradzić. No ale, czasami trzeba się przyłożyć, prawda? Czasami trzeba pokazać, że ci zależy, że jednak nie jesteś takim beztalenciem jakiego udajesz. Szkoda tylko, że jak już chęci są to pomysłu brak. Siedzisz nad pustym pergaminem, ze stosem książek dookoła ciebie i nic nie możesz z siebie wykrzesać. Ani jednego zdania, ani jednego słowa. Kompletnie nic. Jakby mózg ci uciekł w podskokach przez ucho, postanawiając zrobić ci na złość. I musi minąć naprawdę sporo czasu, nim w końcu nabazgrze się coś sensownego. A napisać coś sensownego, gdy mózg postanowił zrobić sobie urlop, jest naprawdę nie lada wyczynem. Więc zazwyczaj wychodzi coś, czego powinniśmy się wstydzić, ale jesteśmy zbyt szczęśliwi, że cokolwiek napisaliśmy, aby rozpaczać nad tym, że nic mądrego nie stworzyliśmy.
Love dobrze wiedziała o co chodzi. Właśnie w tej chwili męczyła się nad esejem z transmutacji, który teoretycznie powinna już oddać. Teoretycznie, bo dzień się jeszcze nie skończył. Co prawda, pozostała tylko godzina do dnia następnego, ale Loveleen w niczym to nie przeszkadzało. Obiecała, że odda w terminie pracę to ją odda. Co z tego, że o tak bezbożnej godzinie? I co z tego, że nauczyciel może być z tego powodu zły? Powinien raczej się cieszyć, że jego uczennica w końcu odrobiła pracę domową. Ot, sama z siebie. Bez przepisywania, bez wykorzystywania innych.
Zostało dokładnie dziesięć minut do północy, gdy Love w końcu odłożyła pióro i pozamykała wszystkie książki, by później poderwać się ze swojego miejsca i biegiem ruszyć w kierunku gabinetu Prospera. Był on ich nowym nauczycielem Transmutacji i Love miała niezła zabawę, gdy po raz pierwszy zobaczyła go w klasie. A to wszystko za sprawą pewnego pięknego dnia w wakacje, gdy niecnie go wykorzystała, aby zdenerwować swoich rodziców. Oni zadowoleni nie byli, on też szczęśliwy nie był. Chyba tylko ona dobrze się bawiła. Ale cóż, tak to jest, gdy ma się specyficzne poczucie humoru, którego nikt nie rozumie. I nic by się nie stało, gdyby był to tylko jednodniowy wybryk. Ale nie, panna Heywood wpadała na takie pomysły dużo częściej, choć na co dzień udawała tę grzeczną. Aczkolwiek nikt niepowołany nie musiał o tym wiedzieć.
Uff, zdążyła. Z taką myślą stanęła pod drzwiami gabinetu Prospera, uśmiechając się szeroko od ucha do ucha. I nawet nie zastanawiając się, że mężczyzna może już spać, zapukała gwałtownie w drzwi, rozglądając się dookoła czy aby przypadkiem nikt jej nie widzi. Żarty, żartami, ale na językach plotkar być nie chciała, ot co.
Love
[ niech będzie. będę zła jak powiem, że dzisiaj nie zacznę, bo się wykończyłam dwoma początkami? i że możesz zacząć za mnie jak chcesz :D]
OdpowiedzUsuńEvans
Prosper nie był jedyną osobą, jaka przychodziła niewyspana na zajęcia. Pół szkoły ziewało na swoich zajęciach, a większa część z nich nawet pozwalała sobie na drzemkę. Bo przecież noc jest od łamania regulaminu, czyż nie? Co z tego, że nauczyciele mają wtedy patrol? Co z tego, że prefekci też łażą po korytarzach? Dobry uczeń wie jak umknąć władzy i nie dać się złapać. A Love była jedną z nich. Dzięki temu unikała szlabanów i nie musiała marnować czasu na szorowanie podłóg, starych nagród czy sortowaniu papierów woźnego, który jest za leniwy, aby samemu w nich posprzątać. Zresztą, nie tylko woźny taki był. Bibliotekarka też wysługiwała się biednymi uczniami, którzy dostali szlaban, aby uporządkować jakieś kartoteki. Na szczęście, Love jeszcze nigdy nie musiała im pomagać i miała nadzieję, że tak zostanie. A dzisiaj przynajmniej miała wymówkę, gdyby ją ktoś złapał. Tylko dzisiejszego wieczora było jakoś podejrzanie cicho. Może wszyscy sobie odpuścili? Albo jeszcze lepiej się ukrywają? Wszystko było możliwe, aczkolwiek Love nie musiała się tym przejmować. Nie dzisiaj.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się jeszcze szerzej do mężczyzny, który pojawił się w drzwiach i bez pytania wśliznęła się do środka. W końcu nie będzie stała na korytarzu, prawda? Szczególnie, że była boso, bo oczywiście zapomniała nałożyć buty, zanim wybiegła z Pokoju Wspólnego. Bo po co marnować czas na takie bzdury, skoro jej się śpieszyło? Wszakże czas to pieniądz i takie tam.
- Czeeść - powiedziała tylko, zabawnie przeciągając samogłoskę i okręciła się na pięcie, stając przodem do nauczyciela.- Przyniosłam esej - dodała po chwili, wyciągając w jego kierunku rękę z rulonikiem.
Love
[dziękuję bardzo i zachwalam w twoją stronę! ;)]
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie da mu spokoju tak szybko! Nękanie go swoją osobą i doprowadzanie do szewskiej pasji było doprawdy ciekawą rozrywką. Męczenie innych już jej tak nie bawiło, a i większość nauczyła się omijać ją szerokim łukiem, toteż miała naprawdę wąskie pole do popisu. A tu proszę, nowy nauczyciel, do tego młody i niewymagający zbyt wiele. Poza tym, miała na niego haka. Albo to on miał haka na nią, zależy jak na to wszystko spojrzeć. Chociaż jej nie zrobiłoby to różnicy, gdyby nagle zachciało mu się opowiedzieć wszystkim co miało miejsce w wakacje. Po pierwsze, wcale nie było to jakoś bardzo wstydliwe. To w ogóle wstydliwe nie było, a raczej zabawne. Po drugie, co mogliby jej zrobić? Były wtedy jeszcze wakacje, ona nie miała pojęcia, że stoi przed przyszłym nauczycielem i nie zrobili niczego niewłaściwego. Prawda? Prawda. Wiedziała jednak, że mężczyzna wolałby zapomnieć o tym incydencie. Szczególnie, że teraz była jego uczennicą. Love jednak wcale, a wcale to nie przeszkadzało. Ale to w końcu Love, ją mało rzeczy obchodziło, zazwyczaj wszystko totalnie olewała, ot co.
OdpowiedzUsuń- Szczegóły - machnęła lekceważąco ręką i klapnęła sobie na biurku, mimowolnie rozglądając się dookoła.- Można rzec, że jestem nocnym stworzeniem i o tej porze lubię być poza łóżkiem. Chyba, że w innych celach niż spanie - dodała cicho pod nosem tak, aby jej nie usłyszał. Uśmiechnęła się szeroko, jakby powiedziała bardzo zabawny żart, jednocześnie kręcąc delikatnie głową. Dobrze, że nie powiedziała tego głośno. Jeszcze mężczyzna wziąłby ją za rozwiązłą, a przecież wcale tak nie było. Wszakże dziewicą jeszcze była, co można było łatwo udowodnić. Oczywiście, przed rodzicami, bo chyba tylko oni interesowali się tym, czy ich córka z kimś już spała czy jeszcze nie. A gdyby okazało się, że seks jej nieobcy, byłoby niezłe przedstawienie w domu. Rodzice wściekli, siostra zdumiona, a ona rozbawiona. Ot, jak zwykle.
Pech? No cóż, jeżeli tak to chciał sobie tłumaczyć. Ale trzeba wiedzieć, że Love teoretycznie taka zła nie jest. Potrafi być miłą i dobrą kompanką do rozmowy, o ile ktoś zna instrukcję jej obsługi. To znaczy, o ile ktoś zna ją na tyle dobrze, by wiedzieć o czym można z nią rozmawiać, a o czym nie. Chociaż, u nie wachlarz tematów do rozmów był doprawdy różnorodny.
Love
[Nie no, z takim panem to wątek musi być, a co! :3 Może by Leah coś napsociła, całkiem przypadkiem i za karę by ją nauczyciel wziął do lekcji latania na miotle z pierwszakami?]
OdpowiedzUsuńBywały takie dni w życiu każdej kobiety, że nie miało ochoty się na zbędne dyskusje, rozmowy, spotkania. Bo wtedy dość miało się wszystkiego i ciężko było wyjaśnić dlaczego tak się dzieje. Można powiedzieć, że ogarniał ją smutek, z bliżej niewyjaśnionych przyczyn. Ale po 17 latach można do tego przywyknąć i znaleźć na to sposób. Ona znalazła.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, zaraz po zajęciach i obiedzie w Wielkiej Sali, każdy udał się do dormitoriów, by tam spokojnie odpocząć i zająć się pasjonującymi rozmowami, ewentualnie nauką. Emmeline wyszła z Wielkiej Sali niepostrzeżenie i schowała się za wielkim posągiem stojącym na korytarzu. Tam też zamieniła się w rudego puszystego kota, który drepcząc swoimi małymi łapkami pognał w przeciwną stronę niż wszyscy uczniowie. Tak na prawdę Emm szukała czegoś konkretnego, a dzięki temu, że jest animagiem, mogła dostać się na trzecie piętro, do sali, gdzie prócz niej raczej nikt nie wchodził. Szukała zwierciadła Ain Enigarp... Tak, zwierciadło to miało pokazać najskrytsze pragnienia jej serca. Średnio bywała tam kilka razy w miesiącu i z reguły nikt nie krzyżował jej planów.
I nagle poczuła, że ktoś zaciska łapska na jej rudym futerku i coś miauczy pod nosem, drapie ją na uchem.. A to było nawet przyjemne. Uniosła łeb wysoko i zielonymi ślepiami o wydłużonych źrenicach spojrzała na opiekuna Slytherinu. "Niedobrze..." pomyślała, ale nijak mogła wyplątać się z uścisku mężczyzny. Postanowiła więc ujawnić się, gdy zaprowadzi ją do bardziej ustronniejszego miesjca. Tak. To był zdecydowanie dobrze pomysł, bo lepiej żeby nikt nie zauważył wychowanki Gryffindoru z prefektem Ślizgonów.
Kiedy zamknął drzwi do bliżej nieokreślonego jej miejsca, zmieniła swoją postać z kota w szczuplutką brunetkę, która teraz znajdowała się na jego rękach.
Emmeline
[bry! dziękuję bardzo, chociaż nie mam za co - ja na zdjęciach nie jestem, ja je tylko wybierałam, aby była ładna :D]
OdpowiedzUsuń[To było jedyne, co mi do głowy przyszło, bo ostatnio pomysłami nie grzeszę, a choroba nie służy. Jak coś ciekawego mi przyjdzie, to dam znać ^^]
OdpowiedzUsuń[To ja przychodzę z takim pomysłem: powiedzmy, że Prosper jakoś dowie się, że Lilja boi się mioteł i nie potrafi latać i za punkty honoru postawi sobie nauczenie jej? :)]
OdpowiedzUsuńLilja
[Hunteeeeeeer <3]
OdpowiedzUsuńJillian