LAVONNE LENA ROCHESTER
| lat 16 | klasa VI | puchonka | przed krwią broni ją świstak |
Mogłabym
wam opowiedzieć jej historię od samego początku. Mogłabym opowiedzieć
jak poznali się jej rodzice, jak powoli kwitło ich uczucie, które
próbowali zdeptać rodzice obojga, jak zawarli związek małżeński i jaka
później była awantura. To wszystko jest w końcu częścią jej długiej, acz
nudnej jak flaki z olejem historii. Tylko po co rozpisywać się na kilka
stron, skoro te szesnaście lat można opisać w zaledwie kilkunastu
zdaniach? Z tym, że wtedy będziecie wiedzieli o niej tyle, co i nic. W
końcu przez ten czas ukształtował się jej charakter, o którym mowa
będzie później. Poza tym, przecież pragniecie się czegoś o niej
dowiedzieć, prawda? W końcu sama nigdy wam niczego nie powie, ale ja...
Ja mogę wam opowiedzieć wszystko...
Ona - pochodząca z biednej, rosyjskiej rodziny czarodziei, przeprowadziła się wraz z rodzicami do Anglii mając lat piętnaście. On - dziedzic wielkiej fortuny, pochodzący z rodziny, dla której czystości krwi i statut w świecie czarodziei były najważniejsze. Tak zupełnie różni, a jednak tacy podobni. Oboje kochali taniec i to ich do siebie zbliżyło. I choć ani państwo Rochester, ani państwo Romanov nie chcieli, aby ich dzieci się związały, nic nie mogli na to poradzić. Para wzięła ślub, a rok później na świat przyszła Ona. Lavonne Lena Rochester. Mała, krucha i zapłakana istotka, która pierwszy oddech zaczerpnęła dokładnie dwudziestego siódmego marca roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego drugiego w jednym z londyńskich szpitali. I wszystko byłoby pięknie, gdyby pięć godzin później młoda pani Rochester nie zmarła z przyczyn komplikacji przy porodzie. Takim oto sposobem maleńka Lavonne została sama z ojcem, który załamany po śmierci żony, zabrał dziewczynkę do swoich rodziców. I jeżeli myślicie, że wszyscy ją pokochali, jesteście w błędzie. Nikt nie zwracał na nią uwagi, nikt się nią nie opiekował prócz jednej, jedynej osoby. Był to piętnastoletni syn kucharki, która pracowała w domu państwa Rochesterów. Raphael, bo tak miał na imię owy chłopiec, zamiast bawić się z kolegami, zajmował się Lavonne niczym własną siostrą, zastępując martwą matkę, ojca, który całe dnie i noce spędzał w kasynach oraz dziadków, osoby, które nienawidziły ją i ignorowały. I gdyby nie ten piętnastoletni chłopiec, Lavonne zapewne nie przeżyłaby nawet jednego, marnego tygodnia.
Bajka jak o Kopciuszku. Szkoda tylko, że po nią nie przyjechał żaden książę. Zamiast księcia przyleciał list. Dokładnie w jedenaste urodziny w ich domu pojawiła się mała sówka z informacją, że dostała się do Hogwartu. Tylko, że ona nie chciała tam jechać. Zdecydowała się to zrobić jedynie dla Raphael'a, który ją o to prosił. I tak oto trafiła do szkoły dla czarodziei, choć sama magii nienawidziła. Czemu? Nawet ona nie umie na to odpowiedzieć. Może dlatego, że zawiodła, gdy jej matka umierała? Nie, nie tęskniła za nią. Nie miała za kim, gdyż nigdy jej nie znała. Miała do niej żal. Żal za to, że ją opuściła przez co wiodła nędzne życie, żyjąc na ochłapach swojej rodziny, która się jej wyparła. A jedynym światełkiem w tym ciemnym tunelu był, jest i będzie Raphael.
Ona - pochodząca z biednej, rosyjskiej rodziny czarodziei, przeprowadziła się wraz z rodzicami do Anglii mając lat piętnaście. On - dziedzic wielkiej fortuny, pochodzący z rodziny, dla której czystości krwi i statut w świecie czarodziei były najważniejsze. Tak zupełnie różni, a jednak tacy podobni. Oboje kochali taniec i to ich do siebie zbliżyło. I choć ani państwo Rochester, ani państwo Romanov nie chcieli, aby ich dzieci się związały, nic nie mogli na to poradzić. Para wzięła ślub, a rok później na świat przyszła Ona. Lavonne Lena Rochester. Mała, krucha i zapłakana istotka, która pierwszy oddech zaczerpnęła dokładnie dwudziestego siódmego marca roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego drugiego w jednym z londyńskich szpitali. I wszystko byłoby pięknie, gdyby pięć godzin później młoda pani Rochester nie zmarła z przyczyn komplikacji przy porodzie. Takim oto sposobem maleńka Lavonne została sama z ojcem, który załamany po śmierci żony, zabrał dziewczynkę do swoich rodziców. I jeżeli myślicie, że wszyscy ją pokochali, jesteście w błędzie. Nikt nie zwracał na nią uwagi, nikt się nią nie opiekował prócz jednej, jedynej osoby. Był to piętnastoletni syn kucharki, która pracowała w domu państwa Rochesterów. Raphael, bo tak miał na imię owy chłopiec, zamiast bawić się z kolegami, zajmował się Lavonne niczym własną siostrą, zastępując martwą matkę, ojca, który całe dnie i noce spędzał w kasynach oraz dziadków, osoby, które nienawidziły ją i ignorowały. I gdyby nie ten piętnastoletni chłopiec, Lavonne zapewne nie przeżyłaby nawet jednego, marnego tygodnia.
Bajka jak o Kopciuszku. Szkoda tylko, że po nią nie przyjechał żaden książę. Zamiast księcia przyleciał list. Dokładnie w jedenaste urodziny w ich domu pojawiła się mała sówka z informacją, że dostała się do Hogwartu. Tylko, że ona nie chciała tam jechać. Zdecydowała się to zrobić jedynie dla Raphael'a, który ją o to prosił. I tak oto trafiła do szkoły dla czarodziei, choć sama magii nienawidziła. Czemu? Nawet ona nie umie na to odpowiedzieć. Może dlatego, że zawiodła, gdy jej matka umierała? Nie, nie tęskniła za nią. Nie miała za kim, gdyż nigdy jej nie znała. Miała do niej żal. Żal za to, że ją opuściła przez co wiodła nędzne życie, żyjąc na ochłapach swojej rodziny, która się jej wyparła. A jedynym światełkiem w tym ciemnym tunelu był, jest i będzie Raphael.
Miała
pod nosem wszystko, a jednak nie miała nic. Żywiła się ochłapami ze
stołu swojej rodziny, której powinna być częścią, ale nie była. Była
wyrzutkiem, kimś, o kim się nie myśli, o kogo się nie dba. Nie
interesowała nikogo, prócz jednej, jedynej osoby. I tylko tej osobie
zaufała. Raphael - jej światełko w tunelu. Jej dobry duch, Anioł Stróż,
opoka. Jej rodzina, choć krwią niezwiązana. W jej marnym życiu tylko on
był przyjacielem. Zresztą, wciąż jest i będzie dopóty, dopóki los ich
nie rozdzieli. Tylko on wie jak wygląda jej uśmiech, tylko on wie jak
brzmi jej śmiech i tylko on wie jak smakują jej łzy. Dla innych jest
niedostępna. Chłodna i obojętna. Taka bezbarwna, taka nijaka, nie
wyróżniająca się z tłumu innych dziewcząt. Szara myszka, która ucieka od
ludzi jak najdalej się da. I to nie oznaka nieśmiałości, a prędzej
nieufności. Nie, nieufności też nie. Ona po prostu nienawidzi ludzi.
Gardzi nimi, uważa za nic nie warte istoty, choć sama nią jest. Ale
gdyby tylko miała wybór... Chciałaby być kotem. Kotem chodzącym własnymi
drogami, kotem samodzielnym, kotem samotnym. Chciałaby być lisem. Lisem
sprytnym, lisem szybkim, lisem niewidocznym. Chciałaby być ptakiem.
Ptakiem wolnym, ptakiem beztroskim, ptakiem szczęśliwym. Mogła być
zwierzęciem, a urodziła się człowiekiem. Człowiekiem, którym gardzą,
człowiekiem, z którego się wyśmiewają, człowiekiem, który musi wiecznie
uciekać.
Snuje
się po korytarzach niczym duch, samotna i wiecznie ponura. Bardziej
przypominająca dzikiego kota, niż płochliwą łanię, ucieka od
towarzystwa, które przyciąga jak magnes. Podchodzą do niej, choć ona nie
chce ich obecności. Zagadują ją, choć ona nie chce słyszeć ich słów.
Siłą ciągną ją w różne miejsca, choć ona najchętniej ukryłaby się w
bibliotece, pośród wielu książek, których nawet palcem nie tknie. Nie,
ona sama woli pisać. Woli wyobrażać sobie różne rzeczy, a później
przelewać je na papier, tworząc coś na kształt smutnej opowieści. Bo ona
nie jest w stanie napisać nic wesołego. Nie tutaj, nie w tym miejscu,
nie wśród tylu ludzi. Zresztą, jak można stworzyć coś pogodnego, gdy
samemu miało się tak mało szczęśliwych wspomnień? Gdy przez jedenaście
lat otaczali się ludzie nieszczęśliwi, którzy nie posiadali ani dobrego
serca, ani nawet najmniejszego poczucia humoru? Nic dziwnego, że i ona
powoli staje się kimś, na ich podobieństwo. Raphael'owi to się nie
podoba. Chce ją stamtąd zabrać, kiedy tylko skończy siedemnaście lat.
Gdzieś daleko, gdzie nie będzie tych wszystkich ponurych ludzi. Ale czy
to coś zmieni? Czy po odseparowaniu jej od tamtych osób, zaufa w końcu
ludziom i stanie się wesołą, cieszącą się z życia kobietą? Nie, na pewno
nie. Ona już nigdy się nie zmieni. Pozostanie tą chłodną, nijaką i taką
bezbarwną niczym duch osobą, która świadomie odgradza się od ludzi
wysokim, twardym murem.
_______________________
Dzień dobry. Tak, karta długa, ale tylko dlatego, że skopiowana z innego bloga. Mam nadzieję, że Lavonne się podoba i będą osoby, które zapragną wątku z nią.
Na zdjęciach - Hanna Koczewska. Tytuł - z dupy wzięty, a tak naprawdę to tytuł piosenki Linkin Park. Dziękuję i jeszcze raz zapraszam do wątków. CHCĘ TYCH WĄTKÓW.

[Ojej... Karta jest świetna. No i Hania na zdjęciach *_* Jest może ochota na wątek z Minnie?]
OdpowiedzUsuńMinnie Sunderland
[ aż mam się ochotę schować z kartami Aureoli i Evans :C]
OdpowiedzUsuńEvans&Aureole
[Bardzo możliwe, że mnie znasz, gdyż bywam na wielu blogach pod wieloma nazwami, lecz z podobnym układem karty. Myślałam, że zawarłam w niej więcej niż jeden pomysł na wątek, aczkolwiek mogę podać jeszcze relacje:
OdpowiedzUsuń- kiedyś L przyuważy Wrońskiego w Lesie nad ranem jak będzie z powrotem zamieniał się w człowieka i od tego zaczniemy akcję(od tej pory będzie ją interesował, choć raczej wolałby uniknąć konfrontacji z kimś, kto zna jego słabość);
- albo papieroski będzie od niego kupowała (słyszałam, że chłodne w obyciu osoby lubią papieroski)
Wybór i zaczęcie pozostawiam Tobie]
Wroński
[Chętnie, choć przy ponurym i negatywnym nastawieniu do świata Lavonne nie mam dużego pola do popisu.
OdpowiedzUsuńPierwszy wątek może być taki, że panienkę Rochester zaczną zaczepiać źli Ślizgoni. W pobliżu znajdzie się Milo, akurat w niezbyt pokojowych nastrojach, więc się wetnie bo a)zirytuje go to, że Wężyki są takimi kołkami, żeby czepiać się dziewczyn oraz b)bezradność Lavonne, która przecież powinna walnąć ich w nos, zamiast stać jak ostatnia sierota. Później on nie będzie chciał wysłuchiwać ewentualnych podziękowań, a zaraz później przyleci do niego ktoś z dobrą wiadomością, więc Davies PSTRYK, zamieni się w idealnego księcia - wybawiciela.
Obecnie na nic lepszego nie można liczyć. Btw, cudowne zdjęcie :3]
Milo
[Koczewska jest taka śliczna ;___;]
OdpowiedzUsuńImogen