Jillian Stone
Urodzona 16.02 | 16 lat | VI rok | Slytherin
Bogin: ojciec | Patronus: kot
Rodowita Angielka | W wieku pięciu lat odesłana do Szkocji
Nie nawróci się
Przywiąże cię do łóżka
| Wysłali mnie do szkoły katolickiej, wiesz? Kurwa, patrzę na plan i widzę, że jest chujowy. Jakieś modlitwy. I nagle słyszę, że tam się ludzie nawracają. A facetowi ze sklepiku powiedziałam, że wystarczy mi miesiąc. Rozpierdoliłam tych świętoszków, bo byli kurewsko nudni.|
Urodzona 16.02 | 16 lat | VI rok | Slytherin
Bogin: ojciec | Patronus: kot
Rodowita Angielka | W wieku pięciu lat odesłana do Szkocji
Nie nawróci się
Przywiąże cię do łóżka
| Wysłali mnie do szkoły katolickiej, wiesz? Kurwa, patrzę na plan i widzę, że jest chujowy. Jakieś modlitwy. I nagle słyszę, że tam się ludzie nawracają. A facetowi ze sklepiku powiedziałam, że wystarczy mi miesiąc. Rozpierdoliłam tych świętoszków, bo byli kurewsko nudni.|
Wchodząc do tego pokoju ma się wrażenie, jakby nagle czas się zatrzymał. Białe meble. Małe łóżko. Pudrowa narzuta. Kilka maskotek. I lalki. Te pieprzone porcelanowe laleczki, z wiecznie otwartymi oczami, przerażające jak diabli. Mała dziewczynka. Ściska jedną z lalek. Ma jasne loczki i zieloną, długą sukieneczkę, a na nosie okularki. Lalka, nie dziewczynka. Dziewczynka ubrana jest w niebieską, podartą sukienkę, białe, brudne rajstopy, włosy ma w nieładzie, a zlęknione spojrzenie wbite w białe, drewniane drzwi, jakby się bała, że za chwilę się otworzą. Lalka nie daje ukojenia. To zwykła zabawka, kukiełka, którą można postawić na szafce dla ozdoby. Dla dziewczynki jest tarczą. Wszystkim, co ją chroni na tym świecie. Kurczowo zaciska paluszki i czeka. Czeka, kołysząc się w przód i w tył na niewielkim krześle. Czeka, odliczając oddechy, bo nie wie, ile może trwać sekunda. Czeka, przygotowując się na to, co za chwilę może się stać. I stanie się, zawsze się dzieje. Tatuś nie słyszy. Tatuś nigdy nie słyszy, kiedy się go o coś prosi. Tatusia nie obchodzi, że ma dopiero pięć lat. Tatuś zawsze krzyczy i bije. Sięga po pasek i bije, kiedy tylko widzi dziewczynkę.
|Myślę, że lubię żelki. Są takie seksowne, te małe skurwysyny. Bierzesz jednego i nie możesz się doczekać, aż odgryziesz mu łeb, bo to takie fascynujące|
Mamusia śpi. Śpi na podłodze, zawsze spała na kanapie. Mocno śpi, bo wcale się nie rusza. Śpi z otwartymi oczami, wpatrując się w sufit. Jest zimna i jakaś taka fioletowa. Ale śpi. I dziewczynka nie chce jej budzić, bo mamusia będzie zła. Głaszcze ją leciutko po policzku i kładzie się obok, na brudnej, klejącej podłodze, przytulając do siebie laleczkę. Jest zimno. Bolą rany na plecach, od tego małego, białego patyczka, który tatuś na niej zgasił. On chyba mówi na to papieros. Słychać burczenie w małym brzuszku. Mamusiu, jestem głodna. Mamusiu, chce mi się pić. Mamusiu, obudź się wreszcie. Mamusia śpi, nie wolno budzić mamusi. Zresztą, wtedy tatuś nie jest zły. Siedzi w swoim pokoju, z którego słychać wysokie jęki jakiejś pani, która z nim przyszła. A dziewczynka leży. Leży tak przez tysiące oddechów, nie chcąc budzić mamusi. Leży, ignorując burczenie i bolący brzuszek. Leży, ściskając laleczkę. Tatuś znowu bije i krzyczy. A potem wychodzi. Zjawia się jakaś pani w granatowym ubraniu i bierze dziewczynkę na ręce. Mamusiu, obudź się... Proszę...
|Nie chodzi o to, że ćpam. Ja po prostu biorę takie kolorowe tableteczki, a potem cieszę ryj do ściany, bo się wydaje taka zajebista. Nie mam z tym problemu, przecież mogę w każdej chwili przestać. Ale zacznę od jutra.|
Te słowa są takie trudne. Wszystkie brzmią tak samo, każde ma kilka znaczeń. Dziewczynka siedzi, pochylając się nad książką i wpatrując się w literki, które są jej całkowicie obce. Takie inne, takie miękkie, takie okrągłe. Słowa się nie urywają. Pytania w końcu brzmią. Ale ja nie umiem przeczytać. Nie umiem powiedzieć. Nie umiem powtórzyć. Pani kładzie rękę na ramieniu, a dziewczynka natychmiast odskakuje. Tatuś wykonywał taki ruch. Ale dotykał tylko raz. A potem bolało i bolało, i bolało, i bolało. A jeszcze później było takie fioletowe. Nie umiem mówić, proszę pani. Umiem mówić tylko w głowie. Chce pani zajrzeć do mojej głowy? W mojej głowie wygląda ładnie. Jest tak cicho, spokojnie. Dom jest czysty i ślicznie pachnie. Kwiatami. Ślicznymi kwiatami. Muszą być śliczne. Ubranie jest nowe i takie kolorowe. Można iść do pokoju i się przebrać, jeśli zostaną ślady po mazaku. To takie fajne. Inne. Wesołe. Zupełnie obce. Ale tu jest wspaniale. Ta pani jest bardzo miła, a pan nigdy nie krzyczy. To moja nowa mamusia. I mój nowy tatuś.
|To się wydaje takie złe, jak się ogląda pornole. Te laski ryczą, a i tak się dają ruchać. Jakoś mnie nie kręci, żeby facet moczył mi poduszkę. Ja grzecznie pytam, czy się da przywiązać do łóżka. A że się nie domyślił, że za chwilę oberwie pejczem, to już nie jest mój interes.|
Pierwsze słowo. Masz ładne oczy. Padło więcej słów. W tym języku, który umiała tylko w głowie. To tak ładnie brzmi. Czysto i mięciutko, prawie tak, jak u nowej mamy. Dwa lata. Tysiące próśb. Błaganie. Płacz. Zrezygnowanie. Aż w końcu zielone oczy i jedno zdanie, które zmieniło wszystko. Tak cicho, a jednocześnie głośno. Inaczej, niż kiedyś. Wszyscy milczą, słuchając głosu, który przez osiem lat nic nie powiedział. Delikatny, niczym skrzydełka motyla i inny, niż sobie wyobrażali. Dziewczynka nie spełnia wszystkich oczekiwań. A i tak czapka mówi, że jest mądra. I kto się ośmieli kłócić z czapką?
|Nie wiem, czy chodzi o to, że mam wszystkich w dupie i komuś to nie pasuje, ale ja tego nie zmienię, okej? Bo to tylko problem, tak się otwierać przed całym światem, a potem czuć jak totalna szmata, bo ktoś po raz kolejny mnie wychujał. Tyle na ten temat.|
Zabawne. Cholernie zabawne. Gryzące, duszące, a jednocześnie zabawne i pociągające, bo przecież zakazane. Ciche przekleństwo rzucone w przestrzeń i wiszące nad głowami dziewczynki i chłopca. Tatuś migający przed oczami. To ten biały patyczek, który tatuś lubił na niej gasić. Pieką małe blizny na klatce piersiowej i plecach. Patyczek wpada w śnieg i syczy, a dym unosi się coraz wyżej. I bursztynowy płyn. Śmierdzi. Tak samo śmierdziała podłoga, na której spała mamusia. Mamusia nie spała. Mamusia przedawkowała i zmarła. To już nie mamusia tylko dziwka. Nie zmarła tylko zdechła. A tatuś to taki sadystyczny skurwiel, alfons dziwki, który lubił sobie pochlać. Cichy szloch i kolejna próba. I tym razem się udaje. Udaje się i trwa nadal. A mała bezbronna dziewczynka w niebieskiej sukieneczce i białych rajstopkach coraz bardziej przypomina mamusię i tatusia. Zła. Zła. Zła. Zła. Zła.
[Tęskniliście?]




[misieeeeeeeeeeeeeeeeeek, z kim chcesz wątek?<3]
OdpowiedzUsuńNicholas/Bill
[ A JEDNAK!]
OdpowiedzUsuń[Ojej. Podoba mi się. Chcę powiązania. Albo wątek czy whatever. Wszystko - najlepiej.] Woody
OdpowiedzUsuń[No ja, jaaaa. Ale nam to chyba pogadać trzeba, coś mi się widzi. ;>]
OdpowiedzUsuń[Słyszałam, że mnie nie lubisz. ;< Ale zawitaj na gmailu lepiej, cooo?]
OdpowiedzUsuń[Czy twój podpis nawiązuje może do TEGO czerwonego pokoju bólu z Fifty Shades of Greys? *_*]
OdpowiedzUsuńMathias
[Dobra, pomyślę coś wieczorem. Może będzie pasować] Woody
OdpowiedzUsuń[ świetna karta. :)]
OdpowiedzUsuńAureole
[ najwspanialsze imie dla złośliwego kota <3 to co, może wątek? ;>]
OdpowiedzUsuńAureole
[ jaki pomysł? jaki? może da się coś wykombinować :D]
OdpowiedzUsuńAureole
[a ja cię nie, to straszne ;c]
OdpowiedzUsuń- RUS.
[podpowiedź?]
OdpowiedzUsuń- RUS.
[Kuźwa, odkąd opublikowałaś kartę tu zaglądam co jakiś czas i się zastanawiam, skąd tyś mi taka znajoma.
OdpowiedzUsuńI NIE WIEM NO. I MAM PROBLEM PRZEZ TO.]
Lew
[Cud, miód i kisiel. Jeszcze mi uściślij, czym miałaby Jill podpaść.]
OdpowiedzUsuń[Dobra, to jutro coś sklecę. A jak nie, to Ty coś sklecisz. I damy radę, miś, będzie dopsze. <3]
OdpowiedzUsuń[Się zobaczy. ;>]
OdpowiedzUsuń[elo elo]
OdpowiedzUsuńAlastor
[Ty myślisz i ja zaczynam? Czy ja myślę i Ty zaczynasz? Nieogarnięta dzisiaj jestem, przepraszam. Ferie mi się kończą ;C]
OdpowiedzUsuń[No i w sumie to mam parę pomysłów, kim możesz być, ale nie chcę strzelać w ciemno, bo nie trafię i będzie wstyd x.x. A co do mnie to pewnie dobrze ci dzwoni, bo ludzie mają tendencję, że żebym nie wiem jak się starała to i tak mnie cholery wszędzie rozpoznają.]
OdpowiedzUsuńLew
[powiedzmy, że Melanie kiedyś widziała jak Jill używa jakiś zaklęć na bezbronnym kocie i oczywiście jako obrońca uciśnionych wpadła, wbiegła i się zaczęło ;)]
OdpowiedzUsuńMelanie... Ach, Melanie nie należy do tych niespokojnych, burzliwych dziewcząt, które to szukają guza, ale miała swoją mała przypadłość. Zawsze pojawiała się tam gdzie w ogóle być nie powinna. Zawsze, ale to zawsze w takiej sytuacji pakuje się w kłopoty. Zazwyczaj zdarza się to nocą, kiedy każdy powinien leżeć we własnym łóżku. Ale kto by utrzymał tak temperamentną dziewczynę jak ona przez kilka godzin w jednym miejscu, zwłaszcza, że często nie popadała w głęboki sen, a myśli przeszywały jej umysł. Wtedy uciekała na szkolne korytarze szukając rozrywki, przygody.
Tak samo było tamtego wieczora, kiedy to przechadzała się z duchem sir Nicholasa po zimnym korytarzu. Zdarzyło się do jeszcze w VI klasie, ale pamiętała to doskonale, bo obie miały twarde lądowanie. A wyglądało to mniej więcej tak...
Melanie sunąc w głąb zamku, słyszała coraz dokładniej miauczenie kota i jakby między werbalne wołanie o pomoc. Cóż, tak to odbierała bo nie brakowało jej empatii. W każdym razie idąc w tym kierunku nie spodziewała się, że zastanie pochyloną blondynkę nad bezbronnym czarnym kotem. Ale to co dostrzegła dalej, zmroziło krew w jej żyłach. Różdżka i zaklęcia? Może jeszcze torturujące? Pieprzona sadystka!
I szturmem ruszyła w kierunku dziewczyny. Działanie pod wpływem emocji nie było jej mocną stronę, bo mogła być mało obliczalna. Pierwszym co zrobiła to użycie zaklęcia "expelliarmus", które wytrąciło różdżkę z dłoni blondynki na kilka metrów. - Widać od tych tlenionych włosów totalnie odebrało ci rozum! - warknęła, po czym obie rzuciły się w swoim kierunku. Nie było to zbyt przyjemne, a nawet bolesne. Później było gorzej, bo były tak głośno, że złapał je Filch i obu Domom odebrali po pięćdziesiąt punktów. Oczywiście Melanie nie pisnęła słówka, że ta sadystka znęcała się nad kotem, bo nie była konfidentem. Ale od tamtej pory nie miały ze sobą lekko. Pałały do siebie nienawiścią.
A dziś, kiedy po południu, po obiedzie i zajęciach, Melanie siedziała na jednym z korytarzy z gryfonami, zauważyła swojego największego wroga. Wstała i wychodząc z grupki, stanęła na środku holu. - Ej, tleniona frajerko! - krzyknęła za nią i uśmiechnęła się w taki złośliwy sposób.
[jeśli widzisz coś do poprawi, zrób to ;P] Melanie
[<3 Sky na swój sposób jest urokliwa :) Twa postać dogada się z moim, toteż masz jakieś propozycje w stosunku do wątku? ;)]
OdpowiedzUsuńMathias był prędzej stworzeniem nocnym, niż dziennym. W nocy łaził po miasteczku, odwiedzał Hogwart, upijał się w barach. Za dnia zaś spał twardym snem i nikt, ani nic nie mogło go zbudzić. Dzisiejszy dzień nie różnił się od innych pod tym względem. Godzina piętnasta na zegarkach, a on leżał zakopany pod ciepłą kołdrą i sobie śnił. Niestety, kiedyś wstać musiał. A kiedy już wstał, była godzina siedemnasta. Poczłapał więc do kuchni, zjadł obiad, a później zamknął się w łazience, aby wziąć długi, gorący prysznic. Oczywiście to tam przypomniał sobie, że na dzisiaj był umówiony z Jillian. Zastanawiał się tylko po co, skoro i tak jej niczego nie uczy, gdyż przez pół wieczora się kłócą, drażnią, albo najzwyczajniej w świecie się pieprzą. Oj, nieładne Mathias, nieładnie. Kto to widział wykorzystywać nieletnią? Ale szczerze powiedziawszy, nie było to dla niego nowością. Większość dziewczyn, które miał ostatnimi czasy w łóżku miały po siedemnaście lat. Jak to się działo? Sam do końca nie wiedział. Cóż, może dlatego, że w miasteczku było mało kobiet w wieku zbliżonym do jego. Dwie, ewentualnie trzy, a reszta to albo po czterdziestce, albo dzieciaki, które do szkoły jeszcze nie poszły.
OdpowiedzUsuńWracając jednak do dzisiejszego spotkania, miał zaledwie dziesięć minut. Tylko po co się śpieszyć, skoro to ona miała przyjść do niego? Zresztą, jak zwykle. Dlatego nie śpiesząc się, wyszedł spod prysznica, wytarł się i nałożył spodnie od dresu. Będąc w swoim pokoju, zaczął wycierać włosy ręcznikiem, które i tak po pięciu minutach były suche. I kiedy właśnie odkładał ręcznik z powrotem do łazienki, aby tam wysechł, usłyszał stukanie do drzwi. Pięć sekund i już stały one otworem przed dziewczyną, która stała na progu.
- Wejdź - mruknął tylko, wpuszczając Jill do środka, a kiedy już weszła, zamknął za nią drzwi i ruszył z powrotem do pokoju, aby narzucić na siebie t-shirt. Wrócił po minucie, siadając na fotelu, na którym wygodnie się rozłożył.
- Jakieś życzenia? - spytał po chwili, unosząc brwi wysoko w górę i wpatrując się w nią z wyczekiwaniem.
Mathias
[Hmmm Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, inaczej mówiąc - piszę się na taki wątek :) Zacznę, ale dopiero jutro, bo zaraz zmykam :)]
OdpowiedzUsuń[Chcemy wątka? :)]
OdpowiedzUsuń[Jeśli wykminisz mi jakiś fajny pomysł, to powącimy, owszem, czemu nie.]
OdpowiedzUsuńLew
[Przez cały czas czy chwilowo, a potem friendsy? :D Bo nie wiem czy pierwszą opcję zniosłabym psychicznie. Mniejsza z June, ale ja mogę wylądować w pokoju bez klamek! :D]
OdpowiedzUsuń[W sumie... Może być i tak, ale nie wiem wtedy jak długo pociągniemy wątek :D]
OdpowiedzUsuń[Dobra, biorę to, ale zacznę jutro, bo dziś już mi się najzwyczajniej w świecie nie chce. Wybacz.]
OdpowiedzUsuńLew
[Dzięki ci, o wielka Jillian o dobrym sercu.
OdpowiedzUsuńKuźwa, ale pieprzę.]
[Łeeeeeeeeee, jak tam chcesz :D]
OdpowiedzUsuń[Myślałam też, żeby mogło dojść do rękoczynów, a jako że June jest antyprzemoc, to oberwałaby po swojej ładnej buźce *.*]
OdpowiedzUsuń[To nie musi być tak od razu, więc wiesz... Kurwiszcze twoje może rozkręcać się powoli *.* Aż w końcu pokocha June. Mówię ci, że pokocha :D]
OdpowiedzUsuń[Moje szmacisze jest kochane i urocze, i kiedy twoje kurwiszcze skatuje je prawie na śmierć, dozna objawienia, że przecież Eliś, to cudowna istota <3]
OdpowiedzUsuń[Patrz jak ty mnie dobrze znasz *.*]
OdpowiedzUsuń[Jill na pierwszym zdjęciu wygląda, jakby z psychiatryka spierdoliła :D]
OdpowiedzUsuńBo wiecie, June była totalną niezdarą, a dzień, w którym na nikogo nie wpadła, uznała za stracony. Czasami jak horyzont był pusty, wpadała na zbroje lub na ściany, ale taki był jej urok. Słodkiej, gryfośnkiej gapy. Niestety, nie wszyscy to doceniali. Byli też tacy, którzy baaaardzo się wywyższali i uważali, że June jest tylko szlamą. Niczym innym, ba, w ich mniemaniu nie była nawet człowiekiem. A June wiedziała, że do takich osób może zaliczyć Jill.
Jillian jakoś tam. Wredną, blondwłosą Ślizgonkę, która nękała June od roku, może nawet dwóch. Wcześniej po prostu panienka Eliś była dla niej niezauważalna. I tyle. Tak chyba było lepiej. June może i była silna, może i potrafiła wiele znieść, ale wbrew wszystkiemu była delikatnym dziewczęciem, które nie radziło sobie z wieloma problemami i wszystko w sobie dusiło. A potem wypłakiwało łzy w poduszkę, chociaż w życiu by się do tego nie przyznało.
Tego dnia, kiedy większość uczniaków siedziała w Wielkiej Sali i zajadała się kolacją, June wybrała alternatywne spędzenie czasu. Spacer. Maszerowała wesoło korytarzami Hogwartku, a kiedy niespodziewanie wyszła zza jednego zakrętu, wpadła na coś, a właściwie na kogoś i cofnęła się, potykając o własne sznurówki, co poskutkowało tym, że wylądowała na swoich czterech literach.
Nocne patrole nie należały do najprzyjemniejszych, jak to skromnie twierdziła panienka van der Bild. Chociaż właściwie może nie byłyby i takie złe, gdyby nie te wszystkie bachory wałęsające się nocą po korytarzach. Ślizgonka miała już naprawdę serdecznie dość tych wszystkich niby to cwanych dzieciaków, którym wydawało się, że są tacy cudownie cwani, że uda im się prześlizgnąć niezauważonym poza mury zamku. I jeszcze to ich awanturowanie się, nieudolne (zazwyczaj) próby ucieczki, kiedy słyszeli, co za szlaban dostaną za kolejne łamanie szkolnego regulaminu. Jasne, ona też nie była święta, w końcu tylko z niej zwykły człowiek jest. Ale, do cholery jasnej, jak się już człowiek decyduje podjąć jakieś ryzyko, to niech przynajmniej już godnie tego konsekwencje poniesie, a nie! Doprawdy, szlag ją trafiał, kiedy przychodziło jej wysłuchiwać kolejnej dawki jojczeń, narzekań i wyzwisk posyłanych w jej kierunku za to, że akurat jej przyszło ukarać głupotę jakiegoś nierozgarniętego bachora. Oni wszyscy naprawdę powinni się cieszyć, że to ona ich przyłapała, a nie jakiś nauczyciel. Wszyscy powinni być jej wdzięczni!
OdpowiedzUsuńNo i to, że najpewniej nad ranem trzeba było iść na lekcje. Niewyspanym, z oczami na zapałkach. Nic przyjemnego, a i nie sprzyjało to raczej schludnemu wyglądowi człowieka z dobrego domu, jak to zwykła z reguły wyglądać Lien. Więc pozwalała sobie czasem dziewczyna na zostanie w dormitorium po takiej nocy. Pretekst się zawsze jakiś znalazł, a ona przynajmniej nie wyglądała jak zombie. Już uśmiechała się w duchu na myśl o ciepłym łóżku i poczuciu dobrze wypełnionego obowiązku, kiedy będzie odsypiała nocną wartę tego ranka. Nie czas jednak teraz było na to, powinna się skupić na tym, żeby nie zasnąć już teraz i zmusić się do stawiania kolejnych kroków, przemierzania kolejnych korytarzy.
Skręcała właśnie w kolejny korytarz gdzieś na ostatnim piętrze. Była tak zmęczona, że właściwie nie do końca nawet wiedziała, gdzie się dokładnie znajduje. W jednej chwili postanowiła, że zejdzie na krótką sekundę ze stanowiska, zajrzy do kuchni i zrobi sobie kubek pysznej, gorącej herbaty, coby się troszkę rozbudzić. I kiedy zamierzała swój niecny plan wcielić w życie, gdzieś za rokiem mignęła jej jakaś blond czupryna. Niemal instynktownie zawróciła, ruszając w tamtym kierunku. Wyciągnąwszy z kieszeni swoją dziesięciocalową różdżkę, szepnęła cicho „lumos”, a mdłe światło rozlało się po ścianach na twa, może trzy metry przed nią. Nie dalej jak kilkanaście kroków przed sobą zobaczyła dobrze znaną jej postać pewnej ślizgoneczki z rocznika niżej.
- Stone! – warknęła, mrużąc wściekle oczy. – Znowu ty?
Cholera, Lien wyjątkowo nie cierpiała tego upierdliwego stworzenia. Nie raz już, nie dwa zdarzyło im się wpaść na siebie, co dawało im naprawdę niemałe pole do popisu w starciu prefekt-uczeń. O tak, van der Bild doskonale zdążyła się już zaznajomić z szóstoklasistką. Ileż to się ona przez nią nerwów najadła! Nieskromnie mówiąc, za każdym razem, kiedy ją widziała, miała ochotę wydrapać jej oczy. Cóż, Jillian najwyraźniej miała niebywały talent wyprowadzania Lien z równowagi, co, między nami mówiąc, nie każdemu się tak świetnie udawało.
- Czy ty nie możesz choć raz zostać w łóżku kiedy trzeba i zachowywać się jak normalny człowiek? Mam dość odejmowania punktów Slytherinowi za twoje bezmyślne, szczeniackie zachowania!
Tak, tak, wspomnienie cudownych „pozdrowień od panienki Stone” wciąż było w umyśle siedemnastolatki niebywale żywe, a urażona duma paliła niczym żywy ogień. Nieprzyjemne. Nawet bardzo.