.....................................................................................................................................................
"Laleczka z saskiej porcelany,
twarz miała bladą jak pergamin"
— A co jeśli pewnego dnia okaże się, że to, o co walczymy, nie jest tego warte? - zapytał.
Cichy śmiech. Naiwne próby oszukania rzeczywistości. Będziemy mieli kłopoty...
Ciemność okazywała się upragnioną drogą ucieczki dla przemęczonych oczu,
więc dziewczyna uparcie nie unosiła teraz powiek. Tkwiła bez ruchu, z
głową ułożoną na tak dobrze znanych sobie kolanach. Ktoś inny z całą
pewnością pomyślałby, że śpi. Ktoś, z kim nie spędziła w milczeniu tylu chwil.. W takich okolicznościach
najłatwiej przejrzeć człowieka. Nie ma rzeczy, za którymi można się
schować i spraw, dla których warto udawać.
Nie musiał o nic pytać. Doskonale wiedział, co w tym momencie zaprząta jej umysł.
— Dora...
— Jeśli wierzysz w coś wystarczająco mocno... - szepnęła przekręcając się na
prawy bok. Spojrzenie utkwiła teraz w przeciwległej
ścianie, gęsto obwieszonej różnorodnymi obrazami — ...to nigdy nie straci to na wartości.T h e o d o r a D a v i e s
17 lat | Szukająca | Hufflepuff
Mugolak | koliber | najbardziej strzeżona tajemnica
Różdżka: dziesięć cali, winorośl. Włos z ogona jednorożca
Mugolak | koliber | najbardziej strzeżona tajemnica
Różdżka: dziesięć cali, winorośl. Włos z ogona jednorożca
.....................................................................................................................................................
Zamknij oczy... i wyobraź sobie szczęście. Co widzisz?
Mawiają, że niezwykle trudno określić charakter człowieka za pomocą kilku zdań. Absurd. Zrobię to za pomocą zaledwie dwóch słów - pole minowe.
Widzisz ją? Nie? Przyjrzyj się dobrze, tam! Przemyka szybko, choć niepewnie. Niemal niezauważalnie, jak cień. Każdy przemyślany gest, ruch. Precyzja. Osobliwy taniec. Kroczy między rzeszą słodko nieświadomych uczniów, uporczywie wlepiając spojrzenie srebrno-niebieskich, chłodnych tęczówek w czubki swoich butów. Długie, brązowe włosy opadają bezwładnie na blade ramiona, tworząc grubą kurtynę, chroniącą ją przed wzrokiem ciekawskich osób. Policzki, zabawnie najeżone morzem wyrazistych piegów, zalewają się czerwienią, ilekroć tylko zdarzy jej się potknąć, czy upuścić jedną z wielu, dzierżonych w dłoniach ksiąg, które ochoczo przemyca do dormitorium. Złoty łańcuszek z maleńkim medalikiem każdego dnia zdobi jej długą szyję, zatrzymując się w okolicach wystających obojczyków. Zbyt luźną, źle dobraną szatę zastępuję najczęściej starymi ubraniami. Tymi najzupełniej mugolskimi. Tak, to właśnie ona. Theodora, czy Dora, jak zdążyło się już przyjąć.
Mugolaczka, która za nic ma podziały międzyludzkie. Puchonka, co płaczem wybucha w sytuacjach stresujących. Wariatka, odnosząca się z szacunkiem do skrzatów krzątających się po odmętach szkolnej kuchni. Wrażenie sprawiająca delikatnej, zbyt kruchej, by jej istnieniu nie był w stanie zagrozić silniejszy podmuch wiatru. Duszyczka ciepła do granic możliwości, współczująca, lojalna istotka, w ustach której, szybko wypowiadane słowa, tylko czasem plączą się ze sobą w niezrozumiałą całość. Zbiór wszelkich sprzeczności znanych człowiekowi. Miłośniczka astronomii i ciekawych opowieści, których setki kryją szkolne duchy, czy Dział Ksiąg Zakazanych, który odwiedza, kiedy już mrok rozgości się na szkolnych korytarzach. Zagorzała wielbicielka chłodnych kropel, które w czasie deszczu rozbijają się na jej twarzy, zwróconej ku kłębowisku ciemnych chmur. Osobliwość, specyfika, naturalność. Ambicja, przedzierająca się uparcie przez naturę wiecznej marzycielki. Naiwniaczki, chcącej zmieniać świat. Wierzącej w istnienie czegoś, co dziś jest już tylko niewyraźną marą przeszłości - towarem deficytowym. Dziwaczka, co pozycję w drużynie zawdzięcza tylko temu, że drobne ciałko szybko tnie powietrze. Nielękająca się żadnej pracy. W sytuacjach ostatecznych, głośno broniąca własnych przekonań, którym jest wierna. Ta... wyrwana z innej bajki. Dziewczę zaprzestające kroku, kiedy spostrzeże, że postacie uwiecznione na obrazach szepczą między sobą sekrety nieprzeznaczone dla uszu żadnego z setek uczniów i rozglądają się bacznie po korytarzach, jak gdyby wypatrywały czegoś, co nieuchronne. Czegoś, co mimo braku urzeczywistnienia, stało się już faktem.
Ucieleśnienie wszelkich puchońskich cnót z domieszką krukońskiej miłości do ogromu wiedzy i zapachu starych stronic ksiąg. Tajemnica stąpająca na dwóch chwiejnych nóżkach. Zagadka, na rozwiązanie której i tak nie wystarczy ci czasu. Mistrzyni kamuflażu, jednoczesna marionetka. Nie próbuj zrozumieć. Nie wszystko da się zdefiniować.
.....................................................................................................................................................
P o w i ą z a n i a L i s t y D o d a t k o w o
.....................................................................................................................................................
autorsko:
Kartka jest, jaka jest - na pewno będę ją poprawiać niezliczoną ilość razy.
Krótka, bo w założeniu Dora istotką tajemniczą ma być, o. Nie będziemy zdradzać wszystkiego zbyt szybko, byłoby nudno. Mam nadzieję, że to nie problem.
Zdjęcie znalezione na we<3it.
Wątki lubimy długie, sensowne, ale nie pogardzimy żadnym. Wymyślanie idzie nam kiepsko,
ale przy odrobinie dobrej woli jesteśmy w stanie zrobić wszystko...
Aktualizacja: 16.01.2013 - 00:37

[A dobry wieczór ;) Hm... Między taką Puchoneczką, a moim śmierciożercą trudno zapewne będzie coś wymyślić, ale może jednak na jakiś pomysł wpadniesz?]
OdpowiedzUsuńMathias
[Szczerze? Ja o tej porze nie myślę, więc nie zastanawiałam się nad tym, jak ja widzę ten wątek. Chociaż dobrze, że Dora nie ma problemu z wychodzeniem na zewnątrz po ciszy nocnej, bowiem Mathiasa najłatwiej spotkać jest właśnie pod osłoną nocy, jak pałęta się po okolicy Hogwartu. Zresztą, ja jestem otwarta na wszystkie propozycje, więc cokolwiek wymyślisz, niewątpliwie się zgodzę :)]
OdpowiedzUsuńMathias
[Kojarzysz mi się z jedną autorką z onetowskij wersji hogwart-2022 :D]
OdpowiedzUsuń[No, wiem, że jedna tam miała Lilkę Davies :D]
OdpowiedzUsuń[Czyli zgadłam? Lilcia? :D
OdpowiedzUsuńYAKOV!]
[No nie wierzę! Ostatni raz z tobą pisałam chyba jeszcze na onecie! Lilka była świetna! *-*]
OdpowiedzUsuń[No trzeba, trzeba! Przyznam jednak, że to zdjęcie mnie trochę przeraża :D]
OdpowiedzUsuń[Nie wiem, zdjęcie jest trochę przerażające XD
OdpowiedzUsuńCoś można wymyślić. A widzę, że stresujące sytuacje, to może to: Dorka zasiedziała się w bibliotece, będąc pochłoniętą księgami. Nie wiedziała, że jest taka i owaka pora i jak wyszła to trafiła na wartę Prefektów w tym - Russella. Można za tym iść, że się zaczęła stresować. Moje pomysły padły wieki temu ;_;]
[Ja dopiero mogłabym zacząć jutro, bo i tak szybciej się kładę. ;)]
OdpowiedzUsuń[Hm... A zaczęłabyś? Czy to już moja działka? xD]
OdpowiedzUsuńMathias
Mathiasa spokojnie było można nazwać stworzeniem nocnym. Rzadko kiedy można było go spotkać na ulicy w dzień, a co dopiero w Hogwarcie, gdzie w godzinach rannych było zatrzęsienie śpieszących się na lekcje uczniów. A on przecież wolał ciszę i spokój. Może właśnie dlatego wychodził w nocy, kiedy Hogsmeade, okolice, jak i Hogwart były pogrążone we śnie. Nikt mu się nie narzucał, nikt nie zadawał głupich pytań, nikt go nie zatrzymywał. Nie musiał się bać, że jego cenny czas zostanie obdarty o kilka sekund, bo ktoś postanowi wdać się z nim w pogawędkę. Owszem, czasami potrzebował rozmowy, bo i on wszakże człowiekiem był i chciał mieć jakiś kontakt z innymi ludźmi. Zazwyczaj jednak trzymał się na uboczu. Zresztą, kto chciałby rozmawiać ze złym do szpiku kości czarodziejem, który zabija niewinnych ludzi? Tak, właśnie tak był postrzegany, bowiem na jego ramieniu widniał mroczny znak. A mówiąc szczerze, wcale nie był taki zły. Miły potrafił być, pożartować też umiał, zakochać się również mógł. Z tym, że na razie nie chciał nikogo mieć. Nie chciał żadnej kobiety wplątać w to całe bagno ze śmierciożercami. Dla niego były zbyt niewinne i delikatne. Oczywiście, nie wszystkie. Taka Bellatriks, na przykład, w stu procentach nie była bezbronną i wrażliwą osobą płci pięknej. A mimo wszystko, Mathias właśnie takiej szukał. Szukał kogoś, kim mógłby się zaopiekować, ot co. Zacznijmy jednak od tego, że każda taka delikatna dziewuszka, zapewne uciekłaby od niego z krzykiem. Chociaż ostatnio nastała dziwna moda i zamiast wybrać spokojnego, ułożonego mężczyznę, kobiety wolą tych złych i nieokrzesanych. Cóż, w takim razie miał dużą szansę.
OdpowiedzUsuńJak było powiedziane, panicz Shelley był typem stworzenia nocnego. Dlatego zamiast spać, jak większość mieszkańców Hogsmeade, on postanowił wybrać się na spacer. Spacer, podczas którego towarzyszył mu tylko zawodzący wiatr i skrzypiący pod butami śnieg. Oczywiście, jemu to nie przeszkadzało. Ba, nawet cieszył się z tego, że dookoła jest tak spokojnie i nikt mu nie przeszkodzi tej chwili samotności. O, jakże się mylił! Jednakże Mathias nie miał o tym pojęcia. Rzecz jasna, dopóki przed sobą na drodze nie zauważył małej, drobnej postaci, która przedzierała się przez śnieg i wędrowała w kierunku miasteczka. Tylko co ona tutaj robiła? Nie powinno jej tutaj być. I już nie chodzi o to, że przed nią stał śmierciożerca, bo Mathias nie miał ochoty zrobić jej jakiejkolwiek krzywdy. Nie, tu o drapieżniki z lasu chodziło. One swojego rozumu nie miały i rzucały się na każdego, kogo spotkały na swej drodze. Jednakże nieznajoma widocznie się tym nie przejmowała, bo ufnie stała z zamkniętymi ślepiami na środku drogi, jakby na coś czekała.
- Mógłbym cię w tej chwili z łatwością skrzywdzić - powiedział cicho, stając zaledwie dwa kroki za jej plecami.- Powinnaś bardziej uważać. Nie jest tu bezpiecznie, jak ci się wydaje - dodał po chwili, swymi szarymi oczętami wpatrując się w tył głowy uczennicy Hogwartu.
Mathias
[Jagoda? Dobrze mi się wydaje?]
OdpowiedzUsuńMyron
[Przepraszam ;_;]
OdpowiedzUsuń[Następnym razem obiecuje nic nie mówić.]
OdpowiedzUsuń[A zrobimy sobie wąteczek?]
OdpowiedzUsuń[To wieczorem na spokojnie postaram się coś wymyślić.]
OdpowiedzUsuń[Eeeeeej, ja też Cię znam. :D]
OdpowiedzUsuńLucas Moore
[Nazwisko Twojej postaci kojarzy mi się jednoznacznie z Lilką. I jeszcze takie poszlaki typu członek drużyny Quidditch. No i w ogóle styl taki znajomy. :D Ach, to tak tego... zapomniało się już o pierwszym (chyba pierwszym) lilkowym chłopaku...? :3]
OdpowiedzUsuńLucas Moore
[Prawda, że to niesamowite? :D Ach, jej, jakoś żyję. Ostatnio tułałam się po paru grupowcach, ale jakoś na dłużej nigdzie miejsca nie zagrzałam. Po prostu, gdzie te stare dobre czasy... :') A tak ogólnie... jakieś matury, studniówki i takie tam. Jak Ty się miewasz?]
OdpowiedzUsuń[Jak uda mi się zdać maturę, to sprawdzę sobie te wszystkie legendy. :D
OdpowiedzUsuńA jakże, trzaśniem, bo uśniem, czy jak to tam szło. ;) Tako też... jakieś pomysły, sugestie? Powiązanie by się nam przydało! :)]
[Chciałabym być oryginalna, ale chyba nie potrafię, bo widzę tylko jedno, oczywiste powiązanie dla Myrona i Dory ._.]
OdpowiedzUsuń[Nie zauważyłam twojego komentarza :C
OdpowiedzUsuńMożemy coś obmyślić dzisiaj-później, a najwyżej później się to rozwinie. Tam, coś banalnego, by nasze zmęczone od nauki mózgi się nie zlasowały! :D]
[Może by tak Lu traktował Dorę jakoś tak nieco z wyższością? Nie żeby od razu jakieś gardzenie Puchonami, ale jednak coś tam. ;)]
OdpowiedzUsuń[Ta relacja z pewnością może być ciężka. Russell jest z tych złośliwych osób, które potrafią nieraz zniszczyć humor, jaki człowiekowi przypadł. A jeśli będziemy pić do tego spotkania na korytarzu podczas jego patrolu i stresu Dorki, to można zobaczyć jak denerwuje go taka wrażliwość a zarazem rozmawia. Dosyć sceptyczna relacja, ponieważ sam Callaghan nie ma bladego pojęcia jak do tego wszystkiego ma podejść.]
OdpowiedzUsuńTak, ludzie często myśleli. Niektórzy nawet za często, a Mathias był jednym z nich. Bo co innego miał robić, gdy był zamknięty w swoim małym mieszkanku? Co z tego, że z własnego wyboru. Był zamknięty, bez żywej duszy obok, nawet kota nie miał. Więc co innego miał robić? Siedział więc w fotelu, albo leżał na kanapie i myślał. Myślał nad swoim życiem, nad ogólnym sensem życie, co by było gdyby... Zastanawiał się nad wieloma rzeczami i nigdy nie mógł niczego sensownego wywnioskować. Tylko pogarszał mu się przez to humor, przez co wieczorem szedł do baru i się upijał. Całe szczęście, że szedł później od razu do mieszkania i nie wałęsał się po Hogsmeade, bo mógłby zrobić naprawdę głupie rzeczy, gdyby po drodze kogoś spotkał. Jak dzisiaj. Dzisiaj jednak był trzeźwy, miał całkiem dobry humor, więc raczej nie było mowy o tym, aby coś mu nagle strzeliło do łba. Za to postanowił poudawać dżentelmena i stwierdził, że nie zostawi tej drobnej, delikatnej panienki samej na środku drogi tylko odprowadzi ją z powrotem do zamku, gdzie była względnie bezpieczna.
OdpowiedzUsuń- Niektórzy lubią najpierw podręczyć ofiarę. Psychicznie, fizycznie, jak kto woli - odpowiedział cicho, wzruszając jedynie ramionami i wcisnął dłonie do kieszeni spodni, jednocześnie robiąc krok do tyłu, aby dziewczyna nie czuła się zagrożona. Wszakże nie miał zamiaru zrobić jej żadnej krzywdy. Bo choć był śmierciożercą, nie rzucał się bez przyczyny na bezbronne uczennice Hogwartu. Zresztą, może i zabijał, może i torturował, ale na pewno nie gwałcił kobiet, a tym bardziej nie krzywdził dzieci. Bo w jego oczach owa dziewczyna była jeszcze dzieckiem. Bezbronnym, delikatnym dzieckiem, któremu on krzywdy nie zrobi. Ba, prędzej by ją bronił, gdyby jakiś jego kolega po fachu postanowił ją podręczyć. Ale nikogo takiego tu nie było. Przynajmniej na razie, bo nie wiadomo czy nagle któryś się nie pojawi, bowiem po niektórych jego znajomych można było spodziewać się wszystkiego.
- Masz całkowitą rację, aczkolwiek mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś zaatakuje cię w szkole, niż tutaj - mruknął, również przyglądając się uważnie dziewczynie. Kto wie, może wcale nie była taka bezbronna i nagle potraktuje go jakimś zaklęciem? O ile miała różdżkę, bo ostatnio zauważył, że uczniowie robią się strasznie nieostrożni i nie noszą tego, co dla czarodzieja jest najważniejsze - różdżki. Bez niej są zupełnie bezbronni, zupełnie jak mugole.
Mathias
Dokładnie. Noc mogła być czymś świetnym. Sprawiała, że człowiek się wyciszał i był gotów na zmierzenie się z własnym ja, by choć trochę ułożyć tych myśli i problemów w swoim życiu. Pozwalała na to, by człowiek mógł się uspokoić i zapomnieć o tym, co wydarzyło się w ciągu minionego dnia. Można było się oczyścić ze wszystkiego, co przytłaczało i czuć, jak naradza się na nowo. To powodowało, że na ten moment człowiek stawał się silniejszy i pewniejszy siebie. Tylko że gdy dochodziło do momentu wzniesienia słońca, co zwiastowało kolejny dzień - problemy uderzały ponownie i chciały spartolić cały humor i chęci do życia.
OdpowiedzUsuńZarazem ta noc była problematyczna. Kiedy dany osobnik był nastawiony do świata nieco pesymistycznie, to wszystkie problemy i myśli szumiały w jego głowie, zaśmiecając umysł i nie pozwalając na jakikolwiek odpoczynek. Wręcz powodowały, iż czuliśmy się tak, jakby zaraz nam mózg miał wybuchnąć z nadmiaru tego wszystkiego. Myśleliśmy nad tym, co zrobiliśmy kiedyś i jak zrobilibyśmy to teraz, co jest w nas złe, a co dobre. Znajdywaliśmy tysiące powodów, że nie jesteśmy wcale dobrzy i lubiani, że jesteśmy tymi, których najchętniej ludzie by zabili, bo psują opinię i reputację tej rasy. Manipulowała ona nami i tylko ci, co silni byli, mogli się jej śmiało przeciwstawić, nie mając problemu z tym, że raz upadną.
Te postacie na obrazach były okropne. Co każdy patrol, co rusz wręcz, Russell musiał zmierzyć się z ich wrogością, kiedy na moment uniósł różdżkę. Od razu zaczęli krzyczeć na jego osobę; wymagali, żeby w końcu przestał im świecić po oczach, bo chcą spać. On też by chciał w końcu zasnąć i mieć spokój. A jego funkcja wymagała gotowości niemalże co drugą noc, choć i zdarzały się momenty, gdy był potrzebny dopiero po trzech dniach. Wtedy najczęściej wydawał się być osobą z humorem, która wredność odłożyła gdzieś na bok albo - po prostu - schowała do kieszeni spodni.
Dzisiaj to aż nie kwapił się, żeby wyciągnąć różdżkę. Trzymał ją we wewnętrznej kieszeni szaty, której poły były rozpięte i z lekkością unosiły się na wietrze z każdym szybszym krokiem Krukona. Korytarz, gdzie znajdywało się wejście do Wielkiej Sali lub wrota wyprowadzające na błonia było najbardziej oświetlone. Zapewne przez liczne kinkiety i świece, które nigdy nie gasły. Jego miejscem patrolu był właśnie ten parter i podziemia, jakby fakt, że jest on Naczelnym, miał skutecznie odstraszyć Ślizgonów i Puchonów przed bieganiem nocą po szkole.
W lochach usłyszenie kogoś było prościzną. Wystarczył krok czy głębokie westchnięcie, a już echem odbijało się i pozwalało na namierzenie tego, co nie pilnuje regulaminu szkolnego. Dlatego też zmierzył w kierunku obranym przez siebie całkiem "spontanicznie" i gdy tylko dojrzał czuprynę długich włosów, przystanął za tą osobą i cicho odchrząknął, lecz stanowczo.
[Dobra, chyba dochodzę do wniosku, że bez sensu jest taki stosunek Lu do Theo, o jakim wcześniej Ci pisałam, bo blondasek nie jest takim typem człowieczka. Może po prostu uznajmy, że się znają, ale nie mieli do tej pory jakichś bliższych kontaktów, a co wyjdzie z tego dalej, to wyjdzie. I przepraaaaszam, że dopiero teraz. ^^']
OdpowiedzUsuńWypady do magicznej wioski, zdarzające się ostatnimi czasy raczej z rzadka, były wśród nastoletnich uczniów magicznej szkoły fenomenem. Młodzież tłumnie opuszczała zamek i korzystała z chwili swobody, ładując przy tym akumulatory na kolejne dni żmudnej nauki. Lucas Moore także korzystał z takich okazji, bo przyjemnie było od czasu do czasu wyrwać się z zamku. Z reguły nie miał żadnego towarzystwa, ale jemu w gruncie rzeczy to nie przeszkadzało. Tym chyba najbardziej różnił się od swojego brata, nie potrzebował tabunów ludzi, ażeby czuć się dobrze.
Dzisiejszy dzień nie różnił się za wiele od innych.
Moore opuścił zamek i udał się spacerkiem do Hogsmeasde, podziwiając po drodze miły dla oka, spowity śniegiem krajobraz. Było dość chłodno, dlatego też Lucas wydobył z kieszeni ciepłe wełniane rękawiczki w norweskie wzorki. Postawił kołnierz i poprawił owinięty wokół szyi szalik w barwach swego domu, aby skuteczniej obronić się przed igiełkami zimna. Przyspieszył kroku, licząc, że to go nieco rozgrzeje.
Dotarł do wioski po trzydziestu minutach i nawet nie zdążył się dobrze rozejrzeć i poszukać ewentualnego schronienia przed niską temperaturą, kiedy to już dopadła go niewysoka, brązowowłosa osóbka. Lucas zmierzył dziewczynę może z lekka oceniającym spojrzeniem, po czym uśmiechnął się nieznacznie. Kojarzył ją na tyle, by wiedzieć, że jest Puchonką i ma na imię Theodora. Na tym chyba kończyły się posiadane na jej temat informacje. Jeśli Lu dobrze pamiętał, to nie zdarzyło im się wcześniej rozmawiać ze sobą dłużej.
Krukon lekko zmarszczył brwi, analizując słowa panny Davies, po czym leniwym ruchem wyjął dla siebie jedną z ulotek z pliku trzymanego przez dziewczynę. Pobieżnie przestudiował pierwszą stronę, by po chwili ponownie wbić zielone ślepia w brązowowłosą.
- Och, tak, zdecydowanie kochają. Dla niektórych książki są wręcz całym światem - odpowiedział blondyn spokojnie. – Znam tę księgarnię, byłem tam kilka razy, przyjemne miejsce. Nie wiedziałem, że właściciel ma jakieś kłopoty. Ale… co ja mogę z tym zrobić? – Zadarł brwi w górę, oczekując odpowiedzi na swoje pytanie.