poniedziałek, 21 stycznia 2013

Je­zus jest na­lepką na zderza­ku mo­jej duszy.


                                                    tyle kłopotów na głowie

Peter Rhys Pettigrew 
                                                    Glizdogon
                                                    lat siedemnaście, klasa VII, Gryffindor 
                                                    trzynasty maja 1960, Wschodni Londyn, Anglia 
                                                    czysta krew 
                                                    9¼ cala, kasztanowiec, włókno ze smoczego serca 
                                                    patronus: bóbr, bogin: cela w Azkabanie
                                                    huncwot, animag
                                                    rozprowadza najlepszą trawkę

                                                    charakter
                                                    historia
                                                    wygląd

                                                    lenistwo zwane minimalizmem

31 komentarzy:

  1. [Cóż, ten Twój Peter całkiem fajny:D]

    Lilja

    OdpowiedzUsuń
  2. [Bentley, wielbię cię i w ogóle, ale Glizdek był mały, gruby i wpieprzał słodycze jak pojeb!]
    Syriuszodłajti

    OdpowiedzUsuń
  3. [Coś mi się nie zgadza, mimo wszystko, ten Glizdek ma za ładną mordę ;_;]

    Lupin

    OdpowiedzUsuń
  4. [Wypaczyłaś mi wizję Glizdogona, ale to dobrze, dobrze. <3 Jak chcesz, walnij czymś do Love, jak nie, to czekaj, aż przyjdzie Lien, bo mnie zadźga, jak nie będzie uczennicy.]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Za ładny na szczurowatego, ale kultura nakazuje się przywitać ;) Także witam ;)]

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Że to Peter? Ten mały, gruby, włóczący się za resztą Peter, którego Lilka bardzo chętnie by broniła? Och, fajny on, ale taki nie Glizdkowaty :C ale już, Ruda jest cicho, każdy ma swoją wizje, prawda?]
    Evans

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ale to takie małe, brzydkie i odpychające podobno było, a ten Twój to taki całkiem:D szalony? Szalonego nic mi do głowy nie przychodzi, ale jak on taki wrednowaty i słabszych lubi wykorzystywać, to tu aż się o coś prosi. Lilja taka mało asertywna.]

    Lilja

    OdpowiedzUsuń
  8. [ och ale nooo :c dobra, już się z Rudą nie odzywamy. A oczka? Oczka też musi mieć paciorkowate! dobrze, że okulary zasłoniły :D ale zostałam rozwalona wizją Glizdka handlującego trawką, serio :D]
    Evans

    OdpowiedzUsuń
  9. [Hm, no jasne ;) tylko muszę zaznaczyć, że Emm nie przepada za Glizdogonem, co zaznaczała w wątkach z innymi Huncwotami ;) czyli powiązanie w sumie mamy - nie bardzo się lubią ;< a wątek mógłby być... No! Np. któryś z nauczycieli, może nawet profesor McGonagall sparowała ich do jednego z zadania. Mieli przygotować się np. na zaliczenie z transmutacji i dostali pisemną zgodę na zajrzenie do działu ksiąg zakazanych w bibliotece, co ty na to?]

    OdpowiedzUsuń
  10. [Lilja mogłaby być taką trochę maskotką Glizdka - po prostu bardzo go bawi z tą swoją delikatnością, grzecznością, naiwnością. Ona trochę, jak małe, zagubione dziecko jest. Może go bawić właśnie jakieś podpuszczanie jej, poruszanie niewygodnych, może nawet jakichś intymnych tematów.]

    Lilja

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Ruda Glizdusia w innych wątkach broniła, więc uważa go za nieszkodliwego i uroczego chłopaka, więc raczej lubi, a raczej nic do niego nie ma. o.
    W sumie racja, pod latarnią najciemniej, nie?]
    Evans

    OdpowiedzUsuń
  12. [Wspaniale:3 Więc czekam!]

    Lilja

    OdpowiedzUsuń
  13. [Nie uznaję, że by wypadało, ale można, czemu nie, wątki zawsze są dobre.
    Baaaardzo mi się podoba wizerunek, jaki wybrałaś na glizdkową mordkę, tak swoją drogą. No i pozwól, że zapytam: czym się u mnie jarasz, bo ja nie widzę, żeby było czym.]

    Lew

    OdpowiedzUsuń
  14. [ hm. może nie jakaś zażyła przyjaźń, bo ona do niego nic nie ma, ale zachwytem raczej też nie pała bo Huncwot, bo przyjaciel Pottera. w sumie mogłaby sobie podczas patrolu przyłapać go jak sprzedawał coś komuś czy coś. albo miałby zaległości z eliksirów. albo Potter by go wysłał na zwiady, albo nie wiem :C]
    Evans

    OdpowiedzUsuń
  15. [Remus ma takie krzywe zębiska Hitta, Glizdek przy nim ma cudowne, CICHO SZA.
    W ogóle marzy mi się wątek taki, żeby Remus jako prefekt idealny złapał Petera na rozprowadzaniu trawki i taki piękny wykład mu walnął czy coś w tym stylu, bo ja to zawsze myślałam, żeby Luniak tak się zachowywał, tak... No, żeby Glizdka tak traktował jak upierdliwego bachora i często przez niego wpadał w załamanie nerwowe, ale robił wszystko dla jego dobra, shh.
    Czy to ma sens? ._.]

    OdpowiedzUsuń
  16. [tak sobie myślałam, żeby go stworzyć, ale cóż to za wyzwanie by było! Większe niż z Potterami, dlatego nigdy się w kanoniczne nie pcham. Ładny minimalizm]

    Nick

    OdpowiedzUsuń
  17. [Mam nadzieję, że to było o Glizdku, a nie o moim ukochanym Dżeremim! Wątek robimy, nie ma bata.]

    OdpowiedzUsuń
  18. [On to ma szczękę jak te psy z reklamy. Impreza dobra rzecz, a jakże! Uprzedzę tylko, że Syriusz ma do Petera taki stosunek, że traktuje go nieco z góry, jest dla niego raczej waflem, niźli przyjacielem, ale od biedy go toleruje :D]

    OdpowiedzUsuń
  19. [wątek po stokroć yes! Tylko Ty mi powiedz jakie by mieli do siebie stosunki, bo za wuja nie potrafię czegoś konkretnego wymyślić. (niedawno rozkminiłam, że glizdogon nazywa się glizdogon, bo jak zmieniał się w szczura to jego ogon przypominał glizdę. Omg. Czuję się jak Sherlock po tylu latach od przeczytania całej serii odkryłam coś, co dla niektórych było oczywiste już za pierwszym razem. Brawo ja!) Coś tam mam. Ale wszyscy nie muszą chyba traktować Glizdka jakby już zdradził Potterów, co? Mogliby się nawet kumplować, chyba że żywi awersję do flagmatycznych wręcz ślizgonów.]

    Nick

    OdpowiedzUsuń
  20. [Tak, tak, zacznij, pls. Będę cię za to wielbić i w ogóle, wszystko ;_;]

    OdpowiedzUsuń
  21. Z reguły raczej poniedziałki były je obojętne... Tak jak wtorki, środy i każdy inny dzień tygodnia. Dlaczego? Bo dla niej wyglądały tak samo. Jeśli nie była pochłonięta nauką, nałogowym piciem herbaty czy wysłuchiwaniem narzekań słodkiej Lily Evans, to raczej opuszczała zamek w innych celach niż wymykanie się do Zakazanego Lasu po zmroku. Czasem wracała do rodzinnej wioski Hogsmeade, choć nie robiła tego zbyt często. Nie było w tym sensu, bo... No właśnie. Tego jeszcze nie wie nikt.
    Także wstanie z łóżka po szóstej w poniedziałek nie było nie lada wyczynem dla panny Vance. Trzeba było się rozbudzić, odsunąć kotary i przywitać się z rudowłosą. Później to już tylko poranna toaleta, która zwykle nie zajmowała jej dłużej niż piętnaście minut. Zawsze schludnie ubrana w mundurek Hogwartu, a plecy miała przykryte czarną, długą peleryną, którą po prostu należało nosić. Emmeline raczej za nią nie przepadała, bo jej szczupłe ciało jakoś się pod nią zapadało. Cóz, mus to mus. Uczesała jeszcze gęste włosy w wysokiego kuca i związała je zwykłą czarną wstążką z metalicznym połyskiem.
    Była gotowa.
    Nigdy, a może przeważnie się nie spóźniała, bo sama tego nie lubiła. Dobrze wiedziała, że dziś rano umówiona była z Peterem i profesor McGonagall, ale co mogła poradzić, gdy dobroduszny profesor Slughorn zatrzymał ją na półpiętrze. Musiała z grzeczności wysłuchać co ma do powiedzenia o pogodzie, jego dzisiejszym humorze, a nawet o polityce... Cóż, nie chciała mu przerywać, była zbyt dobrze wychowana. Na koniec tylko przypomniał jej o spotkaniu w Klubie Ślimaka i zniknął za rogiem. - Dziwak z tego Slughorna. - mruknął, wzdrygając się jakiś starzec z obrazu. Emmeline pokręciła głową z rozbawieniem i kurczowo trzymając w ręku książkę i skoroszyt, ruszyła w umówione miejsce.
    Ach, jak dobrze znała ten grymas na twarzy, ten akt niezadowolenia, że to właśnie ją zobaczył. - Ciebie również miło widzieć, Pettigrew. - odparła z finezyjnym uśmiechem, nie dając wyprowadzić się z równowagi. Posłała mu uważne spojrzenie wchodząc do klasy i szturmem ruszyła w stronę profesorki. W prawdzie to Glizdogona nie lubiła z zasady. Za te ich (Huncwotów) głupie żarty w jej kierunku, za zabierania wieczorami książki i za to, że musiała podziwiać jak lata pod sufitem w tę i z powrotem, choć wcześniej nie wykazywała takich zdolności. Wkurzał ją fenomen Huncwotów, choć tak na prawdę nie słynęli z inteligencji czy mądrości, a raczej naigrywania się z innych. Jej to zupełnie nie imponowało... Pewnie dlatego najbardziej lubiła Remusa, który był najspokojniejszy i najbardziej do nich nie pasujący. A Petera nie lubiła go za to, że był w tym świętym kwartecie. Ale go nie nienawidziła... Może gdyby wykazał choć trochę ludzkich uczuć w jej stronę, mogłaby go nawet... polubić?

    OdpowiedzUsuń
  22. [O jaaa. Ale wiesz, że mi to trochę zajmie?]

    OdpowiedzUsuń
  23. [Mogą być ziomalami i wozić się po dzielni, a jakże. Ale pomyśl, nie wykorzystywałabyś choć troszkę kogoś, kto zrobiłby wszystko, abyś chciała się z nim kumplować?XD]

    OdpowiedzUsuń
  24. [Smudno :< Dobra, koniec spamu. Postaram się w sobie zebrać i zacząć.]

    OdpowiedzUsuń
  25. [ ale to nie tak, że ona go nie lubi! nie skacze z radości na jego widok, ale nie ma nic przeciwko jego towarzystwu i nawet go broni gdy trzeba :D dobra. może być i tak, ale ja nie mam dzisiaj chyba głowy do początków :C]
    Evans

    OdpowiedzUsuń
  26. [Szczerze mówiąc, ja też to zauważyłam dopiero niedawno, a większość autorów chyba nie ogarnęła wcale tej informacji xD mogłyby miesiące zgadzać się z rzeczywistością.]

    Lilja

    OdpowiedzUsuń
  27. Ładny poranek, zimowy. Lekcje na godzinę dziesiątą, o jak dobrze, można pospać - pomyślał Billy z lubością wtulając się w poduszkę. O dziewiątej czterdzieści wywlókł się z łóżka i nieśpiesznym krokiem podszedł do szuflady. Gatki, skarpetki. Otworzył drugą: koszula, spodnie. Posłał całusa wychodzącemu z dormitorium koledze, którego matka nauczyła, że wszystko co długowłose ma coś wspólnego z transseksualizmem i zabrał się za swoje sprawy. Ubierał się powoli, jakby chciał a nie mógł. Pomylił strony koszulki, szatę zgarnął nieswoją. Wcale nie wsparła go pogoda za oknem, bo choć zdążyło się już zrobić jasno, promienie słoneczne nie raczyły wpaść do pokoju, w którym w ogóle było za gorąco, bo ktoś chorował i napalił w wielkim kominku w Pokoju Wspólnym. Machnął palcem jakąś życiową sentencję typu "deszcz w chlebaku" na zaparowanym oknie, po czym założył zużyte trampki. Naprawdę mocno zużyte. Wiedział co poprawi mu humor, w końcu czy to lato czy zima, w latach siedem zero łatwo było o Marysię. Wiesz, tą Maryśkę, była na większości imprez, zabawowa dziewczynka, wszyscy ją jarali, busza towarzystwa. Dusza.
    Potarł ręce zadowolony przerzucając coraz to więcej rzeczy. Poszukiwania niesamowicie się przedłużały, a on stał tak i grzebał w szufladce szafki nocnej jakby zapomniał, że ostatniego jointa wypalił zeszłej nocy.
    Śmiało ruszył korytarzem dobrze wiedząc kogo ma znaleźć. Taki koleś stał na korytarzu na pierwszym piętrze; wydawał się niepozorny, łaził za Blackiem z jego bandą, przylepa. Bill jednak nie widział w nim żadnego natręta, przydupasa, którym mógł sobie być, jeśli był. Bill widział w Glizdogonie przede wszystkim sprzedawcę.
    - Cześć stary, masz coś dla mnie?- spojrzał na niego wymownie. Jak ktoś do Pettigrew przychodził z takim tekstem to wiadomo było, że nie chodzi o zadanie z transmutacji.

    Bill

    OdpowiedzUsuń
  28. [Ja zawsze miałam problem z wymyślaniem powiązań tym bardziej, że nie mam zielonego pojęcia, jakby tu doprowadzić do konfrontacji Simba - Glizdek. Bo jedyne co mi przychodzi do głowy to wykorzystanie faktu, że Glizdek rozprowadza najlepszą trawkę, choć planowałam prowadzić sobie w miarę grzeczną postaćkę, ale co tam.]

    Lew

    OdpowiedzUsuń
  29. [powinno, choć nie mam pomysłu]
    - savcia

    OdpowiedzUsuń